Ewa Minge dość regularnie zabiera głos w "debacie" na temat polskiego show biznesu. Jako stała bywalczyni kolumn towarzyskich projektantka notorycznie dostarcza serwisom plotkarskim powodów do pisania na swój temat. 54-latka nie boi się angażować w kolejne dramy. Wręcz przeciwnie...
Działalność Ewy została niedawno doceniona przez Telewizję Polską. Kreatorka mody została mianowana jedną z "twarzy" TVP Kobieta. Gdy zarzucono jej, że współpracuje z kanałem utrwalającym szkodliwe stereotypy, Minge tłumaczyła się, że "nie zna się na polityce i znać się nie chce".
Teraz Minge postanowiła odnieść się do traumatycznych wyznań kolejnego "króliczka Playboya", który przed laty miał zostać skrzywdzony przez Hugh Hefnera. Projektantka opublikowała na Instagramie obszerny post, w którym stwierdziła, że kobiety pracujące dla słynnego erotomana same zgotowały sobie swój los.
Czytam co jakiś czas o biednych, wykorzystywanych kobietach czy też raczej króliczkach - zaczęła swój wywód. One i ten dewiant Hugh Hefner. Zmuszane, upokarzane, nieszczęśliwe. Nie wyglądają, mówiąc szczerze, na licznych zdjęciach, jakie można znaleźć w sieci, na ofiary przemocy. Mogę się mylić oczywiście.
To, że facet nieźle się bawił kobietami jak lalkami w sklepie z zabawkami, jest oczywiste, ale te lalki były, jak widać na pierwszej z brzegu fotografii, raczej dumne z roli, jaką im wyznaczył.
W dalszej części wpisu Minge wróciła pamięcią do czasów, gdy w Warszawie organizowane były "prestiżowe" imprezy Playboya, na których roiło się od roznegliżowanych hostess.
Żyję na tyle długo, że doskonale pamiętam szokujące dla mnie sceny, kiedy to dziewczyny na niebotycznych szpilkach paradowały z pomponem w tyłku i uszami królika na prestiżowych imprezach organizowanych przez miesięcznik Playboya. U nas w stolicy były to jedne z bardziej pożądanych imprez, a ich różowa oprawa stanowiła szczyt marzeń dla młodych dziewczyn.
Minge nie ukrywa, że - wbrew swojemu sumieniu - sama sędziowała w wyborach miss, które przywodziły jej na myśl "targ niewolników".
Jako osoba od zawsze nierozumiejąca prezentowania się kobiet na jarmarkach, nieprzekonana do wszelkich wyborów miss, w których czasem jako jurorka uczestniczyłam (a powinnam zgodnie z sumieniem odmawiać), czułam zażenowanie z powodu dobrowolnego, pełnego dumy eksponowania wdzięków w oprawie jakby rodem z targu niewolników.
Ale czy niewolnik wdzięczy się do publiczności i szeroko otwiera błyszczące oczy i ciało? Jestem całym sercem za piętnowaniem naruszania godności kobiet. Z powodu m.in. wykonywanego zawodu, pracy z modelkami, uczestnictwa w licznych imprezach modowych na całym świecie sporo widziałam. Czasem tak dużo, że byłam zmuszona zmierzyć się ze złem w najczystszej postaci.
Minge zastanawia się, czemu niektóre ofiary (jej zdaniem) świadomie kuszą los i doprowadzają do niebezpiecznych sytuacji.
Kiedy czytam zwierzenia niektórych kobiet z bardzo potrzebnego ruchu "me too", zastanawiam się, dlaczego mają pretensje do mężczyzny, przyjmując jego zaproszenie do jego pokoju hotelowego, gdzie w godzinach nocnych mają omawiać rolę w jego filmie? Trochę dziwne i dla mnie jednoznaczne miejsce, dalekie od gabinetu szefa, a co za tym idzie - oczywiste w swoim zamiarze. Idziesz i dziwisz się, że facet wita cię w szlafroku, ale wchodzisz dalej. Później przeżywasz szok, że on ten szlafrok chce zrzucić i zapodać ci swój cennik.
Jeżeli chcemy, aby nas szanowano, szanujmy wpierw same siebie. Są oczywiście prawdziwi mordercy kobiecej godności, ale o tym innym razem - dodała na koniec.
Zgadzacie się z nią?