Nicole Sochacki-Wójcicka jest niewątpliwie najbardziej rozpoznawalną ginekolog w Polsce. Bynajmniej nie ze względu na osiągnięcia w dziedzinie położnictwa, a medialną działalność, która od lat wzbudza kontrowersje.
W lutym o Mamie Ginekolog znów zrobiło się głośno. Tym razem w związku z jej wyznaniem dotyczącym przyjmowania znajomych na Fundusz bez konieczności oczekiwania w kolejce. Sprawa odbiła się na tyle szerokim echem, że działalnością szpitala, w którym pracuje Nicole, zainteresował się sam NFZ. Przeprowadzono kontrolę, w wyniku której - jak się dowiedzieliśmy - placówkę obarczono karą pieniężną w wysokości 25 tysięcy złotych.
Mama Ginekolog reaguje na karę pieniężną dla szpitala, w którym pracuje
Na te rewelacje zdążyła już zareagować sprawczyni całego zamieszania. W instagramowym oświadczeniu wyraziła żal zaistniałą sytuacją i zapowiedziała, że z własnej kieszeni pokryje koszty kary finansowej dla szpitala.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ewa Minge zabiera głos w sprawie Mamy Ginekolog
Sprawa zainteresowała także naczelną showbiznesową komentatorkę, Ewę Minge. Projektantka poświęciła 39-latce cały post, w którym pochyla się nad jej działalnością i dzieli swoją opinią na jej temat.
Nie znam Mamy Ginekolog i zakładam, że to dobry lekarz, dobra mama, dobry człowiek i... dobra influencerka - zaczyna, następnie zwracając uwagę na to, że zna wielu lekarzy i żaden nie prowadzi działalności w sposób, chociażby zbliżony do tej, którą obserwujemy u Nicole:
Szczerze nie rozumiem tego ostatniego wcielenia lekarki, bo dla mnie zawód lekarza to świętość, marzenie z dzieciństwa oblane na egzaminie do Akademii Medycznej. Większość moich przyjaciół lekarzy korzysta z social mediów w celach informacyjnych. Można jak u @chirurgplastykkrakow posłuchać jak przebiega operacja, jak się do niej przygotować, czy w jaki sposób przebyć rehabilitacje i rekonwalescencję. Obserwuje także inny profil lekarza geriatry, który uczy, jak dbać o ludzi w wieku geriatrycznym oraz co robić tu i teraz, żeby nasza starość w przyszłości była jak najbardziej znośna - wskazuje.
Ewa Minge pochyla się nad działalnością Mamy Ginekolog. Pisze o "parciu na szkło"
W dalszej części pisze o rozpoznawalności, na którą - w odróżnieniu od Mamy Ginekolog - z racji pełnionego zawodu jest poniekąd skazana:
Może większość zadziwię, ale podzielę się osobistą refleksją. Nie lubię swojej rozpoznawalności, a jak to się stało, że wpadłam w ten kompot, opisuję w swojej autobiografii, wyjaśniając, że trochę przypadek, trochę konieczność postawiły mnie tu, gdzie jestem. Zazdroszczę ludziom, którzy są wolni od publicznych ocen, przymusu rozgrywania swojego prywatnego życia na otwartej, medialnej arenie, często bez wpływu na bzdury, jakie z tego powstają i większej kontroli. Patrzysz na to, co stworzył internet, media, przeważnie bez twojego udziału i zastanawiasz się, kim jest ta Ewa Minge, bo ty przecież jej nie znasz. Rozumiem, że parcie na szkło i sława pachną Chanel... Złudzenie. Gwarantuję, będąc wewnątrz tej buteleczki eliksiru popularności, że jest ona ciasna i mało wygodna. Konsekwencje z tej sławy i chwały są potężne i nie zawsze przyjemne. Różnica jest taka między mną a Mamą Ginekolog, że moja profesja nie obędzie się bez show, a jej przez to show, jakie urządza, właśnie się deprecjonuje - punktuje Minge i zastanawia się nad ścieżką, jaką obrała Nicole:
Może był to sposób na oswojenie pacjentów z wizytą u ginekologa, ale już w zestawieniu dwóch słów z pseudonimu "mama-ginekolog" jest zgrzyt styropianu ciągniętego po szkle. Mama to mama, ktoś najważniejszy w domu, a w gabinecie lekarskim oczekuje lekarza-ginekologa. Nie chce nikogo urazić, ale są inne sposoby skrócenia kolejki, o co ostatnio afera się rozpętała. Oczywiście tez korzystam z usług przyjaciół lekarzy bez kolejki, ale w ich prywatnych gabinetach. Na nasz, nie społeczny rachunek - kwituje, nawiązując bezpośrednio do afery kolejkowej.
Trafny komentarz?