Ewa Minge postanowiła zostać pisarką, a jej wydawniczy debiut ma szansę odbić się naprawdę szerokim echem. W nowej powieści Gra w ludzi projektantka zdradza tajemnice seksbiznesu i show biznesu. Minge pisze, że ma wiedzę o międzynarodowej szajce, która kreuje celebrytki, a później nakłania je do nierządu i pobiera z niego profity. Ten "model biznesowy" miał wręcz kwitnąć na rodzimym rynku. Jak podkreśla autorka, wszystkie wydarzenia zawarte w książce są oparte na faktach, choć ze względów bezpieczeństwa imiona bohaterek zostały zmienione. W rozmowie z Michałem Dziedzicem z Pudelka Ewa Minge opowiedziała o tym, jak zdeprawowani bywają milionerzy i miliarderzy. Wyjaśniła też, że wśród celebrytek są seksworkerki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W tej książce pokazuję też te celebrytki znikąd, jak się buduje markę takiej celebrytki, która niczego nie osiągnęła. Za nią stoi sztab ludzi, na to się wykłada duże pieniądze. Opiekunowie tych celebrytek to naprawdę nic innego jak alfons w nowoczesnym wydaniu. (...) Z niewiadomego powodu pojawiają się na ściankach, w różnych sytuacjach wieczornych, imprezach VIP itd. Buduje się ich cenę. Budowanie tej ceny powoduje to, że potem taka celebrytka dostaje propozycje reklamowania różnych produktów. Czasami nawet zdarza się, że dostanie jakiś program, jakąś rolę mniejszą lub większą. I one biorą za taki weekend 50 tysięcy złotych, a za noc - 20, 30 tysięcy złotych - mówi Minge.
Znam tych ludzi i wiem, o kim piszę. Myślę, że nawet ci biedni ludzie nie wiedzą, że ja aż tak dobrze znam ich historię. Niektóre historie śledzę od 8,9 lat. Widziałam dowody tego, że tak jest. Widziałam cenniki - dodaje projektantka.
Czyli niektóre polskie celebrytki biorą 20 tysięcy złotych za noc... Wiele ich jest? - dopytywał Dziedzic.
Z tego, co widziałam na liście, która została przysłana do mojego znajomego, było ich osiem. Podejrzewam, że jest dużo więcej. Jest to mężczyzna z kręgu moich znajomych, który jest człowiekiem wolnym i korzysta z towarzystwa takich osób - stwierdziła.
Minge potwierdziła, że oferta była wysłana przez pewną agencję. Zaznaczyła też, że nie piętnuje pracy seksualnej, ale nie znosi fałszu.
Ja zawsze powtarzałam, że uczciwa dziwka jest zdecydowanie lepsza od tej nieuczciwej, która udaje wielką miłość. Wiele z nas, kobiet, kupczy swoim ciałem, swoim życiem. Nawet będąc w związkach małżeńskich. Je też pokazuję w książce - zdradziła.
Zobaczcie całą rozmowę z Ewą Minge. Projektantka opowiedziała m.in., jak kończą celebrytki-prostytutki, które "wypadły z obiegu".