Ewa Minge dość regularnie zabiera głos w "debacie" na temat polskiego show biznesu. Projektantka daje przy tym wyraz swej wielkoduszności, nadstawiając nieraz własną pierś w obronie kolegów z branży, jej zdaniem niesłusznie krzywdzonych plotkami i wymierzaną w nich zazdrością. Jednak i Minge również zdarza się wbić komuś szpilę - najczęściej trafia ona w celebrytów spoza kręgu jej znajomych...
I tak kilka dni temu Minge publicznie uświadomiła wszystkich zainteresowanych, że Małgorzata Rozenek, która ruszyła właśnie ze swą autorską marką odzieżową, nie jest prawdziwą projektantką, pisząc dobitnie, że "moda to nie kawałek gaci czy jedna marynarka".
Wcześniej zaś, starając się "wesprzeć" moralnie singielkę Blankę Lipińską, wymierzyła ostrze swej krytyki w Barona, co zakończyło się ostrą reakcją Blani, najwyraźniej nie potrzebującej żadnej ambasadorki.
Tym razem Ewa Minge z troską pochyliła się nad sukcesem Izabeli Janachowskiej, która - zdaniem Minge - jest niesłusznie oceniania z powodu związku z milionerem i płynących z tego faktu profitów. Punktem zapalnym okazał się kostium kąpielowy Chanel, którym żona milionera pochwaliła się na ostatnim zdjęciu.
Tak zabieram głos w różnych sprawach i będę zabierać - zaczyna Minge swój adwokacki wywód. Uprzedzam zdziwienie, ze mówię i piszę o ludziach, zjawiskach...itp. Od lat przyglądam się złośliwym komentarzom na temat związku Izabeli Janachowskiej. z „milionerem starszym dwadzieścia kilka lat”. Nosz dramat faktycznie i sensacja na skale światową - zauważa Minge, by przejść do sedna.
Przykre jest, to że koniecznie musimy deprecjonować ludzi wskazując na aspekty społecznie uciążliwe, bo strój Chanel jest uciążliwy ze względu na cenę, podobnie jak widoki z wakacji. Otóż osobiście mam przyjemność znać od wielu lat Krzysztofa, który poza milionami posiada wspaniały charakter, jest uroczym, opiekuńczym i bardzo mądrym mężczyzną - pisze Minge i uderza z grubej rury: Iza nie jest ani utrzymanką, ani nie wzięła się z pola kukurydzy. Zanim poznała swojego męża była gwiazdą w swojej klasie i ciężko pracowała na pozycje i status społeczny, które osiągnęła sama, własną konsekwentną pracą i talentem.
Oddając serce w bardzo dobre ręce (w mojej skromnej ocenie) dalej realizowała swoje plany zawodowe i marzenia. Jej mąż jest jej przyjacielem i cóż w tym dziwnego, ze wspiera jej wybory? Nie na tym powinno polegać małżeństwo? Wytykanie różnicy wieku, podkreślanie statusu materialnego oraz wycenianie torebek itp jest słabe i pokazuje raczej poziom podglądaczy jak tej pary. Stać ich na takie a nie inne życie, nikomu nie zabrali, ciężko pracują OBOJE, maja fajne życie, bo są bardzo fajni o czym mogę zaświadczyć osobiści . Sympatyczni solo i w duecie oraz niezwykle życzliwi - kończy litanię pochwał Ewa Minge.
W końcowej części swej mowy Minge sugeruje, że piękne życie, które Janachowska dzieli ze swym małżonkiem, może być udziałem każdego. Projektantka podaje przy tym prosty przepis na sukces: jest nim "wstanie z kanapy".
Dlaczego to piszę? Dla przeciwwagi i może stworzenia mody podziwianie cudzego szczęścia a nie spijania śmietanki z nieszczęścia. Od zawsze uważam, ze kibicowanie cudzemu szczęściu jest dużo zdrowsze od wszechobecnego hejtu, kpiny i innych złych emocji. Iza ma strój Chanel, straszna historia zatrważająca wręcz. Wiele kobiet na świecie ma strój Chanel i niczego to nie oznacza. Iza ma szczęścia, wspaniałą rodzinę i realizuje swoją pasje, ciężko każdego dnia, pracując. Jak znam tych dwoje także na wakacjach a ze w takich okolicznościach przyrody i architektury? Cóż, każdy może spróbować i choć nie każdemu się uda, to gwarantuje, że niektórym i owszem. Szczęściu czasem trzeba pomóc;) wstać z kanapy:) - zachęca Minge.
To co, wstajecie z kanapy, by następnego dnia polecieć do Dubaju i opalać się w kostiumie Chanel?