Za sprawą emitowanego przez stację TTV programu Gogglebox. Przed telewizorem mamy do czynienia z wysypem trzecioligowych celebrytów, którym dzięki uczestnictwie w show nieoczekiwanie udało się przyciągnąć uwagę mediów. Wśród nich można wymienić takie "osobistości" jak Agnieszka Kotońska, Big Boy, Sylwia Bomba czy Ewa Mrozowska. Tym dwóm ostatnim, które zresztą przyjaźnią się również w życiu prywatnym, udało się odnaleźć w niszy cieszącej się w Polsce wielką popularnością - zostały ekspertkami w dziedzinie parentingu. Oprócz tego chętnie prawią o diecie i zdrowym odżywianiu.
Na fali popularności Mrozowska zgodziła się udzielić wywiadu magazynowi Party, w którym odważyła się wyjawić swój mroczny sekret z przeszłości. Okazuje się, że makijażystka, która pod koniec roku została mamą małego Leona, zmagała się kiedyś z anoreksją.
Przez większość życia miałam zafałszowany obraz siebie - zdradziła. Cały czas myślałam, że jestem za gruba, choć nosiłam rozmiar 34–36. Jako nastolatka zmagałam się z anoreksją. W wieku 14 lat, przy wzroście 177 centymetrów, ważyłam 45 kilogramów. W ciąży przytyłam niecałe 15 kilogramów, bałam się tego, jak zmieni się moje ciało.
Celebrytka przyznała, że dopiero przyjście na świat pierwszego synka sprawiło, że w końcu w pełni zaakceptowała swój wygląd. Na pytanie, czy udało jej się zwyciężyć walkę z chorobą, Ewa odpowiedziała:
Nie pokonałam jej, ja ją tylko zaleczyłam. Anoreksji nie da się wyleczyć do końca życia. To jest choroba, która siedzi w głowie. Do dziś zostały mi zachowania anorektyczne: silna potrzeba kontroli i codzienne stawanie na wadze. Moim antidotum okazała się praca, która przerodziła się w... pracoholizm. Chciałam coś w życiu osiągnąć, a nie tylko zastanawiać się nad tym, czy jestem już wystarczająco chuda i czy nie za dużo zjadłam. Moment opamiętania przyszedł, kiedy zaczęłam przewracać się na ulicy.
Na koniec Mrozowska wyjawiła, dlaczego dopiero teraz zdecydowała się opowiedzieć o swoich przejściach.
Długo nie chciałam tego robić, żeby nie zostać posądzoną o budowanie zasięgów i popularności na chorobie, na którą wciąż cierpią tysiące dziewczyn i kobiet. Ciąża to jedyny moment w życiu, kiedy można wygrać z głową i pomyśleć o dziecku, a nie o sobie. Jak patrzę na swoje zdjęcia z początków ciąży, to widzę skórę i kości oraz podpis: "Plus siedem kilo". Teraz chcę mi się z tego śmiać - zakończyła.
Dobrze postąpiła, rozliczając się z przeszłością na łamach gazety?