W sobotni wieczór mieliśmy okazję "podziwiać" 11. galę Fame MMA. Tym razem w oktagonie zmierzyły się takie osobistości, jak m.in. "Lady" Patrycja Wieja, Marcin Dubiel czy Sylwester Wardęga.
Pierwszą walką wieczoru był pojedynek między znanym z programu "Kanapowcy" Krzysztofem "Fericze" Ferenczem a Piotrem "Szeli" Szeligą. Początkowo wydawało się, że starcie zdominował "Fericze". Niespełna 30 sekund przed końcem pierwszej rundy "Szeli" ostro znokautował jednak przeciwnika. Niezbędna okazała się interwencja ratowników medycznych. Ostatecznie walkę zwyciężył Ferencz, drugi z panów opuścił zaś oktagon na noszach.
Zobacz również: FAME MMA 10: Wielki TRIUMF Marty Linkiewicz nad Kamilą Wybrańczyk! Powrót Marcina Dubiela. Zakrwawiony Mikołaj Śmieszek
Po dość ostrym początku na Fame MMA pojawiła się postać doskonale znana czytelnikom Pudelka - Patrycja Wieja. Debiutująca w federacji pierwsza polska zwyciężczyni "Projektu Lady" zmierzyła się z Karoliną Bruszczyńską. O blondynce głośno zrobiło się w ubiegłym roku, kiedy to zgłosiła się do "Top Model" z narzeczoną. Bruszczyńska była faworytką walki i już od początku zdominowała "Lady" Patrycję. Wieja została sprowadzona do parteru i długo nie mogła wyrwać się z uchwytu przeciwniczki. Choć podopieczna Małgorzaty Rozenek kilkakrotnie próbowała przejąć kontrolę, ostatecznie przegrała starcie z niedoszłą "tap madl".
Następnie w oktagonie pojawili się znany z "Warsaw Shore" i "Top Model" Sasha Muzheiko i Krystian "Krycha" Wilczak z programu "Ex na plaży". Jeszcze przed walką komentatorzy podkreślili, że relacje między panami są mocno napięte, co bez wątpienia było widoczne podczas pojedynku. W pewnym momencie Sasha np. taktownie kopnął przeciwnika w krocze, za co został upomniany przez sędziów. "Krycha" zrewanżował się w drugiej rundzie, dwukrotnie powalając Sashę na matę. Po trzech rundach sędziowie ogłosili zwycięstwo Wilczaka. Po zakończeniu walki wcale nie zrobiło się przyjemniej - panownie nie podali sobie rąk, co Sasha wytłumaczył tym, że przeciwnik "obraził jego kobietę".
Czwartą walką wieczoru było starcie Arkadiusza Tańculi z serialu "Lombard. Życie pod zastaw" oraz Marcina Malczyńskiego. Pojedynek zakończył się zaledwie po 28 sekundach, gdy Tańcula znokautował przeciwnika, tym samym zdobywając zwycięstwo.
Kolejna walka również nie trwała długo. Raper Smolasty niedługo po rozpoczęciu pojedynku z muzykiem disco polo Piotrem "Miłym Panem" Kołaczyńskim doznał bowiem poważnej kontuzji. Walka błyskawicznie została więc przerwana, a sędziowie ogłosili zwycięstwo "Miłego Pana".
Następnie w oktagonie stanął Maksym "Maksymalnie" Ziółkowski. Youtuber pierwotnie miał zmierzyć się z Boxdelem, który przed walką doznał jednak kontuzji. Finalnie w szranki stanął tiktoker Filip Zabielski. Choć Zabielski nie miał zbyt dużo czasu na przygotowania, nie dał się przeciwnikowi. Ostatecznie pojedynek zakończył się remisem.
Kolejną walkę stoczyli Amadeusz "Ferrari" Roślik i Filip "Filipek" Marcinek. Starcie bez wątpienia było wyjątkowo zacięte i zakończyło się dopiero po trzech rundach. Po zwycięstwo udało się sięgnąć Amadeuszowi "Ferrari".
Następnie w oktagonie zmierzyli się były członek Ekipy Mikołaj "Mixer" Magdziarz i streamer Piotr "Popo" Węgrzyn. Początkowo to "Popo" wyraźnie dominował w walce, pierwszą rundę zwyciężył jednak "Mixer". Walka ostatecznie rozstrzygnęła się w drugiej rundzie - "Popo" wygrał bowiem przez nokaut techniczny.
Jako kolejni zmierzyli się Danny Ferreri i Sylwester Wardęga. Ze względu na kontuzję Wardęgi pojedynek odbył się na zasadzie walki bokserskiej. Starcie już od pierwszych sekund było wyjątkowo chaotyczne i agresywne. Niedługo po rozpoczęciu z nosa Wardęgi polała się krew, wkrótce pierwszych obrażeń doznał też jego przeciwnik. Druga runda wcale nie okazała się spokojniejsza. Wyraźnie zmęczony Wardęga z zakrwawionym obliczem resztkami sił odpierał kolejne ciosy Ferreriego, w końcu uległ jednak przeciwnikowi. Youtuberowi poważnie dały się we znaki zerwane więzadła i zmuszony był poddać walkę.
W końcu przyszedł czas na pierwszą z "walk wieczoru". Jedną z gwiazd tegorocznej gali Fame MMA okrzyknięto Marcina Dubiela, który do oktagonu przybył, dumnie maszerując w rytm "Baby shark"... Youtuber stoczył pojedynek z "kolegą po fachu" Wojtkiem Przeździeckim, autorem kanału ojWojtek. Całe starcie trwało nieco ponad dwie minuty - po tym czasie Dubiel wygrał przez nokaut techniczny. Na zwycięstwo zareagował zaś na tyle emocjonalnie, że upuścił zdobyte troefum.
W ostatniej walce wieczoru zmierzyli się Borys Mańkowski i Norman Parke. Polak i Irlandczyk toczyli pojedynek w nieco innej formule niż pozostali - walczyli bowiem przez 15 minut bez przerwy. Po całkiem wyrównanej walce zwycięstwo przypadlo Borysowi Mańkowskiemu. Jego przeciwnik po zakończeniu starcia publicznie rzucił zaś rękawicę... Popkowi Monsterowi.
Oglądaliście kolejną edycję Fame MMA?
Zobacz również: Wojtek Gola nie ma żalu do zawodników, którzy zmienili federację: "Jak DOBRZE CI PŁACĄ, mówię, idź tam" (WIDEO)
A jeśli chcecie się dowiedzieć na przykład tego, dlaczego niektóre gwiazdy nie chcą z nami rozmawiać, zapraszamy do odsłuchania nowego odcinka Pudelek Podcast!