W piątek odbyła się 17. edycja Fame MMA. Kolejna odsłona wydarzenia jeszcze na długo przed samą galą wzbudzała w mediach spore emocje - głównie za sprawą Sebastiana Fabijańskiego. Aktor/raper/malarz postanowił po raz pierwszy spróbować sił w oktagonie. Co ciekawe zapowiedział jednak, że do walki nie stanie on sam, lecz jego... alter ego.
Fame MMA 17. Triumf Roberta Karasia i "historyczny" nokaut Alana z "Warsaw Shore"
Fame MMA 17 rozpoczęło się od jedynej żeńskiej walki wieczoru. Debiutująca w federacji Klaudia "Sheeya" Kołodziejczyk zmierzyła się z Wiktorią "Wiki" Jaroniewską, która już dwukrotnie triumfowała w oktagonie. Mimo mniejszego doświadczenia "Sheeya" pokonała rywalkę w pierwszej rundzie. W kolejnym starciu były członek Ekipy Friza Mikołaj "Mixer" Magdziarz stanął w szranki z patostreamerem Marcinem "Rafonixem" Krasuckim. Pojedynek zakończył się błyskawicznie, Rafonix pokonał bowiem rywala po zaledwie 44 sekundach.
Trzecia walka odbyła się na zasadach K-1. Tym razem w oktagonie zmierzyli się Piotr "Szeli" Szeliga oraz Marcin "Polish Zombie" Wrzosek. Pojedynek był kolejnym już tego wieczora, który zakończył się po zaledwie kilkunastu sekundach. W pewnym momencie Szeliga kopnął rywala, a ten upadł na wyprostowaną rękę, co zaowocowało złamaniem kończyny. Walka została więc przerwana, a "Szeli" uznany za zwycięzcę. Jako kolejny do oktagonu wkroczył triathlonista i ukochany Agnieszki Włodarczyk, Robert Karaś. Sportowiec stanął w szranki z Filipem "Filipkiem" Marcinkiem. Karaś już na wstępie poślizgnął się i upadł na matę, później zaś długo walczył o dominację, co skutecznie utrudniał mu rywal. Komentatorzy od początku zwracali też uwagę na problemy sportowca z nogą wykroczną.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z czasem Karaś zaczął narzucać tempo, wyraźnie chcąc zmęczyć przeciwnika. Pod koniec drugiej rundy partner Agnieszki Włodarczyk przypuścił na rywala zmasowany atak i, jak stwierdzili komentatorzy, był wręcz "nie do zatrzymania". Nikogo nie zdziwiło więc, że po trzech rundach to właśnie on został uznany za zwycięzcę. Droga do triumfu nie była jednak łatwa. - W pierwszej minucie wypadło mi kolano, potem jeszcze z pięć razy wypadło mi na walce, więc bardziej się na tym skupiałem niż na pojedynku. (...) - przyznał po walce, dodając, że prawdopodobnie doznał odnowienia kontuzji.
Najważniejsze jest dla mnie podziękować mojej Agnieszce za to, że to wszystko wytrzymała - dodał, przy okazji dziękując także trenerowi, przyjaciołom oraz "ku*wom, które podcinały mu skrzydła".
Jako kolejni do oktagonu wkroczyli znany z "Warsaw Shore" Alan Kwieciński (który zastąpił kontuzjowanego Arkadiusza Tańculę) oraz Maksymilian Wiewiórka. Kwieciński zakończył starcie w drugiej rundzie, pokonując przeciwnika widowiskowym nokautem, który komentatorzy określili mianem "najlepszego w historii" federacji.
Fame MMA 17. Wielka przegrana Sebastiana Fabijańskiego i porażka Czarka Jóźwika
Następnie znany z Abstrachuje Czarek Jóźwik (aka "Czarmagedon") stanął naprzeciw Tomasza "Gimpera" Działowego. Walka odbyła się w formule MMA i od początku była dość chaotyczna. Jóźwik nie był faworytem do zwycięstwa i choć próbował zdominować rywala, Gimper nie dawał za wygraną. Na początku drugiej rundy Czarek przycisnął przeciwnika do siatki, ten jednak błyskawicznie powalił go na ziemię. Jóźwik długo nie mógł wyswobodzić się rywalowi, w efekcie spędzając większość rundy na macie i przyjmując kolejne ciosy. Na parkiecie pojawiła się też krew. Trzecia runda wyglądała dość podobnie, a Gimper wyraźnie dominował. Ostatecznie to właśnie Działowy sięgnął po zwycięstwo.
W końcu przyszła pora na jedną z najbardziej wyczekiwanych walk wieczoru. Do oktagonu wkroczył bowiem Sebastian Fabijański - a właściwie jego alter ego "Alterboy". W walce w formule K-1 Seba zmierzył się z Wacławem "Wac Toja" Osieckim. Panowie jeszcze przed rozpoczęciem walki skoczyli sobie do gardeł, sygnalizując, że starcie będzie dość ostre. Ku zaskoczeniu wszystkich finalnie pojedynek trwał zaledwie 35 sekund... Tuż po rozpoczęciu walki"Wac Toja" powalił Fabijańskiego na matę, tym samym kończąc walkę przez nokaut. Po wszystkim typowany wcześniej na faworyta Seba podał rywalowi rękę, nie ukrywał jednak, że przegrana go dotknęła.
Po walce Fabijański udzielił wywiadu prowadzącemu galę. Aktor/raper/malarz stwierdził, że podczas debiutu w Fame MMA uświadomił sobie, iż nie jest stworzony do walk w oktagonie. Jego słowa wyraźnie nie spodobały się publiczności - w pewnym momencie z widowni dało się słyszeć donośne gwizdy...
Za wiele nie pamiętam, ale ta sytuacja dała mi dużo emocji, których chyba nie chcę. Jestem z innej gliny, innego świata, nie chce mi się walczyć o jakieś uznanie w rapie. Przyjąłem jakąś narrację, że jestem taki, ku*wa, i będę się z każdym przepychał. Dostałem po ryju, nie jest to moja bajka, to nie jest mój świat. Odbiłem się po prostu od ściany, nie chcę tu dalej kozaczyć. (...) Jestem ku*ewsko wrażliwym gościem w opakowaniu gościa, który chce się mierzyć z całym światem - rozprawiał po walce Fabijański.
Po wielkiej przegranej Seby nadszedł czas na main event. W przedostatnim starciu gali Amadeusz "Ferrari" Roślik zmierzył się z Kamilem "Szczurkiem" Łaszczykiem. Panowie zawalczyli w formule MMA z możliwością zadawania ciosów łokciami. Początkowo w pojedynku dominował Ferrari, finalnie w ostatniej chwili zwyciężył jednak Łaszczyk.
Ostatnia walka Fame MMA 17 odbyła się w tzw. klatce rzymskiej. Jeden z włodarzy federacji Michał "Boxdel" Baron stanął naprzeciw szefa FEN Pawła Jóźwiaka. Panowie nie ukrywali, że nie darzą się zbytnią sympatią, starcie od początku było więc ostre. Włodarze konkurencyjnych federacji przez dwie rundy nie ustawali w próbach obalenia przeciwnika, a finał starcia był dość zaskakujący. Tuż przed rozpoczęciem trzeciej rundy sędzia niespodziewanie zakończył bowiem walkę - uznając, że Jóźwiak nie chciał jej kontynuować. Zwycięzcą został więc Boxdel.
Oglądaliście Fame MMA 17?