Gwiazdy i celebryci na całym świecie ochoczo angażują się w temacie pandemii koronawirusa. Część z nich pokazuje, jak spędza kwarantannę, zachęcając swoich fanów, by zostali w domach. Niektórzy cieszą się, że mogą poświęcić ten czas rodzinie, a nawet na jej powiększenie, innym radzenie sobie w czterech ścianach idzie nieco gorzej.
O niewychodzenie na zewnątrz apelują również pracownicy służby zdrowia, a ze szpitali płyną niepokojące wieści o brakach w niezbędnym do walki z chorobą wyposażeniu. W związku z tym organizowane są zbiórki pieniędzy, a niektórzy decydują się na darowizny. W sobotę Dominika Kulczyk ogłosiła, że przekazuje na rzecz walki z koronawirusem 20 milionów złotych. Na hojny gest zdobyli się również państwo Lewandowscy, którzy wsparli ważną inicjatywę kwotą milion euro.
ZOBACZ: Lewandowscy przekazują MILION EURO na walkę z koronawirusem. "Dziś wszyscy gramy w jednej drużynie"
W poście na Instagramie Robert Lewadowski nie sprecyzował, na jakie konkretnie działania przeznaczy kwotę, stąd internauci zaczęli żywo interesować się, czy pieniądze trafią do Polski czy Niemiec, gdzie piłkarz na co dzień mieszka z rodziną i pracuje. Gest Roberta, pochwalony również w prasie naszych zachodnich sąsiadów, zaczęto łączyć z akcją innych zawodników Bayernu Monachium "We Kick Corona". Jak udało się jednak ustalić portalowi Sport.pl, wpłata Lewandowskich nie jest związana z tą inicjatywą.
O cel darowizny zaczęły dopytywać też fanki Anny pod jednym z zamieszczonych przez nią zdjęciem na Instagramie. Małżonka Roberta nie była wylewna w odpowiedzi, ale emotikonką polskiej flagi rozwiała wszelkie wątpliwości. Jedna z internautek zauważyła z kolei, że tak naprawdę nie ma to większego znaczenia, który kraj otrzyma wsparcie finansowe.
Co to za różnica, wirus, jak wiemy, nie ma granic. Piękny i ważny gest - napisała.
Doceniacie?