Przemysław Kossakowski przez długi czas cieszył się w polskich mediach nieposzlakowaną reputacją. Powszechnie doceniano go za pracę przy programach podróżniczych i uwielbianej przez widzów serii Down the road. Niestety dobra passa zakończyła się wraz z małżeństwem z Martyną Wojciechowską, które trwało całe trzy miesiące, nim "Kosa" stwierdził, że taki układ mu nie odpowiada. Jak nietrudno się domyślić, tego typu potraktowanie jednej z najbardziej lubianych Polek raczej nie przysporzyło mu popularności.
Od tamtego czasu Kossakowski konsekwentnie realizuje się poza światem telewizji, choć co jakiś czas dochodzą nas słuchy o rzekomych propozycjach składanych mu przez różne stacje. Stęsknieni z Przemkiem fani zapewne ucieszyli się, widząc swojego ulubieńca na ekranach telewizorów we wtorkowy poranek. Podróżnik udzielił wywiadu w Dzień Dobry TVN. Przyznał, że medialne zamieszanie, który towarzyszyło jego życiu prywatnemu, w pewnej chwili go przytłoczyło.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przez większość czasu pracy w telewizji robiłem szalone, ekstremalne rzeczy, które mnie bardzo satysfakcjonowały. (...) W tej chwili wahadło bujnęło się w drugą stronę. (...) Jeżeli twoją treścią życia jest ekstremalna ekspozycja, to popadasz w jakiś rodzaj szaleństwa. Mam wrażenie, że w mediach to ciśnienie, któremu podlegamy, ciągły pośpiech, gonitwa za wynikiem, to nasza ambicja, chcemy być coraz bardziej atrakcyjni, zauważeni. W pewnym momencie to wymagało zaciągnięcia hamulca ręcznego.
Przy okazji Kossakowski opowiedział o niepozornych początkach swojej kariery. Wspaniałomyślnie zaznaczył przy tym, że praca fizyczna wcale mu nie urągała, choć oczywiście nawet wtedy przypuszczał, że jest stworzony do wyższych celów.
Ja lata temu przeprowadziłem się na wieś i miałem wizję, że będę artystą. Malowałem obrazy. Słabo to szło. (...) W pewnej chwili moja wizja pękła. (...) Okazało się, że trzeba z czegoś żyć. To mnie wybiło z tego wyobrażenia, że jestem artystą i wtłoczyło bycie budowlańcem. Łatwo jest uznać, że jest to klęska. Unikniemy tego, jeśli potraktujemy to jako przygodę, coś, co da nam zupełnie nowe doświadczenie. Kiedy jeździłem na budowę, do pracy przy wykopkach ziemniaków, pieleniu cykorii, to oczywiście byłem rozżalony, że moje życie nie wyglądało tak, jak je sobie zaplanowałem, natomiast nie uważałem, że nastąpiła moja degradacja społeczna, czy mentalna. Dla mnie to były fascynujące doświadczenia.
Na zakończenie Kossakowski został skonfrontowany z pytaniami widzów o to, kiedy ponownie zobaczymy go na ekranie telewizora. Stało się jasne, że raczej prędko ta chwila nie nadejdzie.
Jest taka możliwość, [że wrócę do telewizji]. (…) Ja to bardzo precyzyjnie opisałem, że jest to zawieszenie. W moim życiu dzieje się tyle, że ja nie mam przestrzeni na myślenie o tym. Jeśli pytasz mnie o tęsknotę, to w tej chwili jej nie mam w sobie. Wiem, że to nie jest odpowiedź satysfakcjonująca na to pytanie, natomiast jest to jedyna odpowiedź, na którą mnie w tej chwili stać.
Mimo wszystko będziecie czekać?