W poniedziałek opublikowano nowy komunikat prasowy UOKiK w sprawie nieprawidłowości w oznaczeniu treści sponsorowanych w mediach społecznościowych przez celebrytów. Kilka miesięcy temu na celowniku znaleźli się chociażby Ekipa Friza, Maffashion czy Lord Kruszwil, tym razem sprawa dotyczy natomiast m.in. Małgorzaty Rozenek i Filipa Chajzera.
Zobacz: Małgorzata Rozenek i Filip Chajzer z ZARZUTAMI UOKiK! Nie oznaczali reklam. Posypią się kolejne kary
Celebryci znów na celowniku UOKiK. Poszło o potencjalne wprowadzanie konsumentów w błąd
W komunikacie UOKiK, którego treść opublikował na swoich łamach portal Wirtualne Media, znalazła się wzmianka, że oskarżeni celebryci "nie oznaczają treści sponsorowanych w sposób jednoznaczny, czytelny i zrozumiały", czym "mogą wprowadzać konsumentów w błąd". Małgorzata Rozenek zapewniła w swej odezwie na Instagramie, że zna wytyczne urzędu w sprawie treści reklamowych, jednak na razie nie wie, jak się odnieść do sprawy, gdyż nie otrzymała oficjalnego pisma.
Dzisiaj zapoznałam się z komunikatem UOKiK w związku z wątpliwościami Urzędu dotyczącymi oznaczania treści reklamowych na moich mediach społecznościowych. Niestety, do tej pory nie otrzymałam oficjalnego pisma, więc odnoszę się do sprawy, bazując jedynie na komunikacie. Wytyczne UOKiK dotyczące prawidłowego oznaczania treści reklamowych są mi znane. (...) Prowadzę swoje social media w sposób przejrzysty, uczciwy i transparentny - zapewniła.
Przypomnijmy: Małgorzata Rozenek odpowiada na doniesienia o kontroli UOKiK: "Prowadzę działalność UCZCIWIE i TRANSPARENTNIE"
Okazuje się, że oficjalnego pisma nie otrzymał także Filip Chajzer, który na razie dość sceptycznie odnosi się do sprawy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Filip Chajzer odnosi się do zarzutów ze strony UOKiK. Jednoznaczne stanowisko
Swoje stanowisko Filip przekazał za pośrednictwem portalu Plotek, który poprosił go o komentarz. W krótkiej odezwie Chajzer zapewnił, że nie zamierza uchylać się od ewentualnej odpowiedzialności.
Deklaruję pełną wolę współpracy z urzędem - zaczął.
W kolejnych zdaniach ujawnił, że o zarzutach ze strony UOKiK dowiedział się z internetu. Nie otrzymał bowiem oficjalnego pisma w sprawie, a oskarżenia ze strony urzędu nazywa "rzekomymi". Przy okazji pochwalił się też, że jadł "ciastko&kawę" na śniadanie...
O rzekomych zarzutach dowiedziałem się dziś w trakcie śniadania (ciastko&kawa) z internetu. Oficjalnie nikt mi ich nie postawił - podsumował.
Warto wspomnieć, że w przypadku uzasadnionych obaw o wprowadzanie konsumentów w błąd urząd może wymierzyć znanym osobistościom karę w wysokości nawet 10 procent ich rocznego obrotu.
Dopiero wtedy zaboli?