Trwa ładowanie...
Przejdź na
Sandra Mal
|
aktualizacja

Film "Napad" na Netflix jest inspirowany prawdziwą historią. Co wydarzyło się w filii Kredyt Banku w 2001 roku?

67
Podziel się:

Wyreżyserowany przez Michała Gazdę film "Napad" został zainspirowany zbrodnią, jakiej dokonano w warszawskim Kredyt Banku 3 marca 2001 roku. Co się wydarzyło?

Film "Napad" na Netflix jest inspirowany prawdziwą historią. Co wydarzyło się w filii Kredyt Banku w 2001 roku?
Sprawa napadu na Kredyt Banl (EAST_NEWS, Netflix)

W rolę dociekliwego śledczego Tadeusza Gadacza wciela się Olaf Lubaszenko, który skutecznie rozszyfrowuje morderców, a przy okazji daje się poznać jako niezłomny detektyw. Choć oś fabularna, bohaterowie i czas wydarzeń różni się od tego, co naprawdę stało się przy ulicy Żelaznej, to kontekst został zachowany. Jak wyglądał naprawdę przebieg zbrodni sprzed 23 lat?

Zbrodnia w Kredyt Banku

Był marcowy ranek. Sobota, czyli dzień pracujący dla osób obsługujących klientów w filii nr 6 I oddziału Kredyt Banku przy ul. Żelaznej w Warszawie. Pan Stanisław Wóltański był ochroniarzem w placówce. To nie miał być jego dyżur, a Krzysztofa Matusika. Panowie zamienili się jednak na prośbę tego drugiego. Nie było to jednak zrządzenie losu, a perfidnie uknuty plan, którego finał okaże się brutalniejszy niż niejeden film.

W dniu wspomnianego dyżuru pana Stanisława nagle w drzwiach pojawił się kolega z pracy, Krzysztof Matusik. Nie tego spodziewał się 50-letni pracownik banku. Był zdziwiony, ale otworzył koledze, który miał wrócić się po uniform pracowniczy. W jednej w chwili życzliwa dyskusja przerodziła się w jatkę, od której wszystko się zaczęło. Pana Stanisława ogłuszono. Krzysztof Matusik już wtedy wiedział, że nie może wycofać się z założonego planu, dlatego pośpiesznie poszedł po swoich wspólników, czyli Grzegorza Szelesta oraz Marka Rafalika. Wiedzieli, że ten dzień skończy się zabójstwem aż czterech osób. Wszystko mieli zaplanowane co do minuty.

O 9:00 w banku pojawiły się kasjerki, które tego dnia miały dyżur: 29-letnia Mariola Młynarska, 29-letnia Agnieszka Radulska oraz 33-letnia Anna Zembaty. Jedna z nich zaczynała dopiero pierwszy dzień w nowej pracy. Oprawcy doskonale znali ich harmonogram pracy, w końcu wśród nich był jeden pracownik banku. Znali także mechanizmy, którymi posługiwano się w podobnych placówkach. Dwóch z nich pracowało w ochronie, a trzeci był niespełnionym muzykiem. Jak później przyznają śledczy, po ich chaotycznym ataku widać było, że nie są zawodowcami, a to ich pierwsza zbrodnia. Jednak to, co powalało najbardziej, to zimne i przekalkulowane działanie.

Cztery ofiary w Kredyt Banku

Stanisław Wóltański został zaatakowany w piwnicy po tym, gdy został tam przeniesiony. Grzegorz Szelest oddał w jego stronę strzały, które okazały się śmiertelne. Nie przemyśleli najwyraźniej tylko tego, gdzie na tę krótką chwilę, zanim przyjdą kasjerki, powinni ukryć ciało. W końcu znaleźli miejsce i pośpiesznie zaczęli wkładać zwłoki 50-latka do ukrytej pod wykładziną studzienki odpływowej.

Przepełnieni adrenaliną czekają na Annę, Agnieszkę i Mariolę. Drzwi koleżankom otwiera kolega z pracy, Krzysiek. Żadna z nich nie spodziewa się, że za chwilę straci swoje życie. Bez strachu zamieniają kilka zdań z Krzysztofem, po czym schodzą do piwnicy, aby otworzyć sejf z gotówką. To w tym momencie wyrosło przed nich trzech oprawców. Nie miały gdzie uciec, a napastnicy stawali się agresywni. Tak jak zapewniali, mieli im nic nie zrobić, a jedyne, na czym im zależało, to zawartość sejfu. Byli wściekli, gdy okazało się, że po prognozowanych przez nich milionach nie było śladu. Mieli jedynie ponad 100 000 złotych, z czego 30 000 złotych było w obcych walutach. Wściekłość zwyciężyła z ostatnimi pokładami rozsądku. Grzegorz Szelest oddał strzały w tył głowy kobiet.

W toku śledztwa nazwano je "strzałami katyńskimi". Mijały godziny od otwarcia, a Kredyt Bank był mimo wszystko zamknięty. Rodziny ofiar zainteresowały się brakiem kontaktu z kobietami, a syn kierownika, który był chłopakiem jednej z kasjerek, podniósł alarm, gdy jego ukochana nie pojawiła się w umówionym miejscu po pracy. Kierowany intuicją pojechał pod Kredyt Bank, który był zamknięty, ale przez okno można było dostrzec włączone nadal sprzęty. To zaniepokoiło go do tego stopnia, że zatelefonował do ojca, a ten z kolei do zastępcy dyrektora oddziału. Szybko przy Żelaznej pojawili się funkcjonariusze policji, którzy po wybiciu szyby i wejściu do środka, przeżyli szok. Ich oczom ukazały się cztery leżące ciała pracowników banku. Brakowało także pieniędzy w sejfie i podręcznych rzeczy ofiar, w tym walkmanów i telefonów komórkowych. Zaczął się wyścig z czasem.

Mordercy z ulicy Żelaznej

W tym samym czasie Krzysztof Matusik z kolegami wierzyli, że ich plan był planem doskonałym, pozbawionym jakiejkolwiek rysy. Usunęli taśmy z monitoringu, zorganizowali sobie alibi i odjechali czerwonym fiatem do rodzinnej miejscowości. Wrócili do podwarszawskiego Łochowa, z którego pochodzili, licząc, że tam przeczekają najgorsze.

W Kredyt Banku w tym czasie śledczy zbierali dowody i próbowali poznać prawdę o tej straszliwej zbrodni. Mijały tygodnie, a policjanci zebrali ponad 1000 śladów, przesłuchano ponad 500 osób, ale nadal nie znaleziono sprawców. Jednak według detektywów najczęściej sprawcy znajdują się w pierwszym tomie sprawy. Tak było i w tym przypadku. Śledczy zwrócili uwagę na brak włamania, a także znajomość terenu banku, a w szczególności piwnicy, w której w studzience schowano ciało pana Stanisława. Nie mógłby o tym wiedzieć nikt spoza pracowników. Dotarli do Krzysztofa Matusika, Grzegorza Szelesta i Marka Rafalika. Ten ostatni miał być najsłabszym ogniwem według oceny psychologicznej i to właśnie on pierwszy złamał się, odpowiadając śledczym na pytanie związane z morderstwem. Do tej pory każdy z nich trzymał się wspólnie ustalonej wersji. Rafalik się wyłamał.

Skazani na dożywocie

Mordercy w dniu napadu szacowali, że uda im się wynieść z banku nawet pół miliona złotych. Realna kwota była zdecydowanie niższa i szybko ją wydali. Matusik sprawił sobie samochód, Rafalik opłacił studia narzeczonej, a Szelest kupił złotą biżuterię. Resztę według ich zeznań "przepili i przeżarli".

Sprawę bestialskiego mordu śledziła cała Polska. Grzegorz Szelest, który miał być odpowiedzialny za pociągnięcie za spust, bez skrupułów i w pozbawiony szacunku sposób opowiadał o zbrodni:

Marek powiedział: "No to strzelaj". Tak strzeliłem: pach, pach, pach. I wtedy doznałem takiego szoku, że do każdej podszedłem i każdą walnąłem w głowę pistoletem. Tę walnąłem i tę walnąłem, i tę - zeznawał.

Każdy z nich został skazany na dożywocie, różni się jedynie czas warunkowego zwolnienia. Grzegorz Szelest będzie mógł starać się o opuszczenie murów więziennych po 40 latach, Krzysztof Matusik po 35, a Marek Rafalik po 25.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
Sandra Mal
KOMENTARZE
(67)
🔝⭐
TOP WYRÓŻNIONE (tylko zalogowani)
Joanna M.
2 miesiące temu
Za takie zbrodnie nie powinno być możliwości warunkowego zwolnienia. Zabili z zimną krwią niewinnych ludzi. Dożywocie o suchym chlebie!
Sally
2 miesiące temu
Film bardzo dobrze zagrany, ale scenariusz kuleje i jest przeciągnięty
Loko
2 miesiące temu
Polecam,dobry film.
POZOSTAŁE WYRÓŻNIONE
mala
2 miesiące temu
Bardzo dobra rola Olafa Lubaszenko
Bella
2 miesiące temu
Pracuje w bankowości od lat na jednym ze szkoleń puścili nam wizję lokalną z tego napadu przed obiadem.Nikt nie zjadł.
KobietaWrażli...
2 miesiące temu
Jedną z tych dziewczyn pracowała u nas w kantynie ( nie w resteuracji ,jak się wciąż powtarza),pamiętam do dziś jej ładny manikiur … ,trochę twarz i włosy …,druga dziewczyna pracowała w oddziale mojego męża,przeniesiona do feralnego oddziału do przyuczenia nowych…Młode,ambitne, pełne nadzieji na lepsze jutro ludzie,,a tu ktoś podeptał tak bestialsko ich plany…Po tej tragedii,przez 2 dni nic nie jadłam ,dosłownie nic…,a te potwory tak bezwiednie o życiu ludzi mówiły…Do tej pory modle się za ich rodziny ,bo taka potworność w ludziach,boję się o moje dobre,wrażliwe dzieci w tym upiornym świecie.
Maga
2 miesiące temu
Panie Redaktorze, błąd z tytułu do poprawki, to był rok 2001
Kkkkk
2 miesiące temu
2021 i sprzed 23 lat ? 🤣
NAJNOWSZE KOMENTARZE (67)
Gość
2 miesiące temu
Nie rozumiem zachwytu nad tym filmem.Nuuuda.
ann
2 miesiące temu
straszne jest to że jeden z nich już nie dlugo będzie mógł się ubiegać o zwolnienie warunkowe. dla takich potworów tylko dożywotnie wiezienie...
kiki
2 miesiące temu
Wczoraj obejrzalam, niestety z dubbingiem wloskim, bo moj narzeczony tylko tak. Swietny film i rewelacyjny Hycnar, bardzo filmowa uroda, moze wybije sie gdzies dalej po tym filmie.
Alla
2 miesiące temu
Lubaszenko i Hycnar świetnie zagrali!!!
Fkxks
2 miesiące temu
Bardzo dużo błędów i przekłamań w artykule
Goska
2 miesiące temu
Rola Lubaszenki to Tadeusz Gadacz, a nie Gazda. Piszący artykuł winien bardziej się przyłożyć..... Swoją drogą świetnie zagrana. A Magda Boczarska, mimo krótkich chwil na ekranie, rewelacyjna, jak zwykle zresztą!
Bella
2 miesiące temu
Olaf super powrót. Oby go wreszcie więcej było!! Ale film ogólnie nudny... Słabe dialogi, przeciągnięte sceny, narracja jak kisiel....
Joanna M.
2 miesiące temu
Za takie zbrodnie nie powinno być możliwości warunkowego zwolnienia. Zabili z zimną krwią niewinnych ludzi. Dożywocie o suchym chlebie!
Ews
2 miesiące temu
Wczoraj obejrzałam, polecam. Lubaszenko rewelacyjny.
Loko
2 miesiące temu
Polecam,dobry film.
Marta
2 miesiące temu
Ten film jest strasznie nuuuudny, te sztuczne dialogi, ta gra… już nie ma lat 90-tych. 3/10 sorry 🤣
O masz
2 miesiące temu
Tam jest teraz Zabka, musi się pracownicom fajnie schodzi po towar do piwnicy...
Oohh
2 miesiące temu
Omg… jak mialam praktyki w sadzie okregowym w Warszawie to mialam okazje przejrzec te akta, zdjecia, zeznania…. Cos makabrycznego, nie zapomne tego do konca zycia
Tosia
2 miesiące temu
Ten film jest nudny jak flaki z olejem
...
Następna strona