Mijających tygodni Marcelina Zawadzka raczej nie może zaliczyć do udanych. 31-latka została oskarżona o oszustwa podatkowe razem z członkami zorganizowanej grupy przestępczej, która - korzystając z tzw. karuzeli vatowskiej - miała wyłudzić ponad 58 milionów złotych.
Była Miss Polonia, której grozi nawet do 8 lat pozbawienia wolności, wydała w tej sprawie oświadczenie, zaprzeczając, jakoby kiedykolwiek usiłowała nielegalnie się wzbogacić (przynajmniej świadomie). Podkreśliła również, że nigdy nie uczestniczyła w tworzeniu karuzeli vatowskiej ani praniu brudnych pieniędzy.
Jak jednak można było się spodziewać, kryzys wizerunkowy mocno odbił się na życiu zawodowym 31-latki. Tym samym nadal niepewna jest posada Zawadzkiej w Pytaniu na Śniadanie, czym jednak ta ma ponoć kompletnie się nie przejmuje, bowiem od dawna "męczy się w TVP".
Co więcej, z jedną posadą Marcelina już musiała się pożegnać, a chodzi mianowicie o rolę prowadzącej The Voice of Poland. Jak informowaliśmy, Zawadzką w nadchodzącej edycji zastąpi Małgorzata Tomaszewska.
Sądząc po aktywności Marceliny Zawadzkiej w mediach społecznościowych, ta wcale nie zamierza siedzieć zamknięta w czterech ścianach i rozpaczać nad losem, bo we wtorkowy wieczór udała się w towarzystwie znajomej do kina. Jak się okazało, trafiła na seans o dość wymownym tytule. Obejrzała amerykański dramat romantyczny z 2017 roku zatytułowany Coś się kończy, coś zaczyna.
Chciałam po prostu pójść do kina po tak długim czasie i grali tylko to... Przypadek? - dopytywała filozoficznie 31-latka.
Ale to nie był jedyny "znak", który "objawił się" byłej Miss Polonia we wtorkowy wieczór. Okazało się następnie, że jedna z piosenek do wspomnianego filmu także nosi tytuł, który Zawadzka potraktowała być może jako wróżbę albo też... przestrogę.
Powrót do tego, co rani - napisała, prezentując na InstaStory wyjście ewakuacyjne z kina.
Myślicie, że rzeczywiście coś jest na rzeczy?