Martę Turską możecie kojarzyć z pierwszej edycji "Top Model", gdzie udało jej się dotrzeć do finału. Marta Szulawiak (bo tak brzmiało wówczas jej nazwisko) zapadła w pamięć widzów głównie dzięki swojej "barwnej" przeszłości: trudna sytuacja rodzinna sprawiła, że w wieku 19 lat postanowiła dorabiać sobie jako striptizerka w nocnym klubie. Po udziale w "modowym" show udało jej się zaczepić na dłużej w telewizji, a dokładnie na kanale TLC, gdzie była gospodynią show "Seks - kup teraz". Później Marta spróbowała swoich sił w polityce, startując do parlamentu z list SLD, by następnie związać się z partią PO.
Ostatecznie słynąca z kontrowersyjnych wypowiedzi finalistka "Top Model" postanowiła poświęcić się życiu rodzinnemu. Obecnie Marta jest szczęśliwą żoną i matką czwórki dzieci. Wraz z małżonkiem prowadzi gospodarstwo, w którym hoduje kury i uprawia warzywa. Turska pielęgnuje też swój profil na Instagramie, gdzie pochyla się nad tematami około parentingowymi oraz tymi związanymi z seksem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Uczestniczka "Top Model" opowiedziała o stracie dziecka. "Było to dla mnie bardzo trudne, traumatyczne, pełne bólu doświadczenie"
Ostatnio 39-latka zdobyła się na szczere wyznanie, którym po dziesięciu długich latach zdecydowała się podzielić z instagramową społecznością. W 2013 roku eksmodelka przeżyła dramat, który rzucił się cieniem na całe jej dalsze życie. W jednym z nagrań Turska wyjawiła, że była mamą pięciorga dzieci, jej drugie dziecko zmarło jednak zaraz po porodzie, na początku szóstego miesiąca.
Nie byłam gotowa na ceremonię pogrzebową, nie byłam wtedy w ogóle gotowa na pożegnanie. Zostawiłam ciałko w szpitalu do badań, żeby studenci mogli uczyć się i doświadczać na tym małym cudownym ciałku - mówiła.
Radna zapewniła, że "odcięła się od traumy i bardzo głęboko zakopała ból". Na symboliczny pogrzeb zorganizowany nad jeziorem zdecydowała się dopiero teraz. Ceremonia miała dla niej działanie terapeutyczne.
Po 10 latach poczułam gotowość do pożegnania i w ogóle gotowość, żeby o tym mówić - przyznała. Zrobiłam mu ceremonialny pogrzeb nad jeziorem, zrobiłam piękną kwiecistą, roślinną mandalę i pożegnałam się z tą cudowną piękną duszą, która przyszła tu na chwilę pokazać się i odejść. Było to dla mnie bardzo trudne, traumatyczne, pełne bólu doświadczenie, ale już jestem gotowa, by o tym mówić. Jestem mamą piątki dzieci.
Na koniec Marta dodała, że "trzyma kciuki za rodziców dzieci utraconych i ich gotowość do pożegnania".