Niespodziewana pandemia wirusa, z jaką przyszło nam się zmierzyć w marcu, z hukiem uderzyła w sektor prywatny. Ogrom przedsiębiorców już teraz nie sypia po nocach ze strachu przed bankructwem. Niektórzy jednak postanowili zakasać rękawy i na przekór niesprzyjającym wiatrom zaoferować pomoc tak bardzo potrzebującym wsparcia ekipom szpitali zakaźnych.
I tym razem wielką empatią wykazała się Ewa Minge. Projektantka i prezes fundacji Black Butterflies ogłosiła w ostatni czwartek, że jej zakład pozyskał odpowiednie materiały do szycia maseczek, które pro bono będzie później dostarczać do potrzebujących szpitali.
Pomimo strachu nie tylko o zdrowie, na moje hasło i tym razem nie zawiodłyście. Od wczoraj trwa produkcja maseczek medycznych dla szpitali, które się o to do nas zgłosiły. Zdobyliśmy surowiec i, dopóki nam go starczy, pracujemy. Za darmo. Nie szukamy w tej tragedii, jak zarobić na brakach i jak wpakować swoje kieszenie do źródełka. Jesteśmy jednym z sektorów o najgorszych perspektywach w obliczu kryzysu. Nie wiem, czy będziemy razem kolejne 30 lat, ale zrobię wszystko, by tak było - czytamy na oficjalnym profilu Minge na Instagramie.
Przy okazji projektantka zaapelowała także do Polaków, aby wspierali rodzimych producentów.
Moja prosta prośba do Polaków. Kupujcie polskie, regionalne wyroby, wspierajcie małe sklepiki, bary, restauracje, producentów. Zjednoczmy się mądrze. Marka Fendi, tak kochana przez polskie gwiazdy, wypuściła na rynek maseczki z logo za 180 funtów. Tak, drodzy Państwo, kupujcie polskie za polskie pieniądze, od sąsiada, od Polaka. To na początek nam wszystkim pomoże. Bo to my, Polacy, dowozimy jedzenie do szpitali, seniorów, my szyjemy maski, ubrania ochronne. Żaden Chińczyk czy Niemiec Wam dzisiaj nie pomoże - zaapelowała Minge.
Przypomnijmy: Viola Kołakowska ZNOWU leci w kulki z koronawirusem: "Ta pandemia zabija, ALE STRESEM"
Na koniec projektantka podzieliła się też kilkoma ciepłymi słowami dla osób, które próbują dorobić się w tym trudnym okresie na ludzkiej tragedii.
A ci, co kręcą cenami w swoich małych sklepikach, wykorzystując braki na rynku, lub co wykupili w sklepach i teraz sprzedają w internecie... Jesteście ohydni i jak za czasów wojny powinno się was piętnować.
Czy śladem Minge podąży reszta polskich przedsiębiorstw?