W poniedziałek księżna Kate i książę William zostali sfotografowani w samochodzie, gdy opuszczali zamek Windsor. Był to pierwszy raz, kiedy fotoreporterom udało się zrobić zdjęcie Middleton po aferze z Photoshopem. Tego dnia brat Harry'ego miał jechać na prywatne nabożeństwo z okazji Wspólnoty Narodów w Opactwie Westminsterskim, gdzie pojawił się bez żony. Nadal nie wiadomo, czemu Kate towarzyszyła mężowi i gdzie się później podziała.
Zdjęcie wywołało medialny zamęt, a wcześniejsza wpadka z przerobioną fotografią przyczyniła się do powstania kolejnych teorii spiskowych i zarzutów dotyczących autentyczności ujęcia. Niektórzy twierdzili, że zdjęcie pochodzi z grudnia. Inni z kolei zastanawiali się, dlaczego cegły widoczne w oknie samochodu różnią się od tych, które widać nad dachem pojazdu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Fotoreporter zdradził szczegóły zdjęcia, które w poniedziałek zrobił Kate i Williamowi
Jak podaje "Daily Mail", Pałac Kensington nie skomentował poniedziałkowej fotografii, a źródła tabloidu zdradziły, że zdjęcie zostało zrobione przez fotoreporterów "nieautoryzowanych przez pałac". Dziennikarzom "The Telegraph" udało się potwierdzić wspomnianą teorię, według której są to "niezależni fotografowie".
Z najnowszych ustaleń wynika, że mężczyźni koczowali na ulicy nieopodal zamku w Windsorze, mając nadzieję na pojawienie się samochodu księcia, który tego dnia miał jechać do Opactwa Westminsterskiego. Podobno obstawa Williama była zaskoczona obecnością fotoreporterów. Głos w sprawie postanowił zabrać autor sławnego zdjęcia, mężczyzna zdradził, że nie spodziewał się obecności księżnej Kate w samochodzie.
Było około 13:50, kiedy zobaczyliśmy konwój zbliżający się do nas i udało nam się zrobić szybkie zdjęcie. Nie mieliśmy pojęcia, że Kate była z nim w samochodzie, dopóki na niego nie spojrzeliśmy. To był prawdziwy fart - skomentował fotoreporter dla "The Telegraph".