7 października na kinowych ekranach ukaże się szumnie zapowiadana produkcja o Annie Przybylskiej. O tym, że powstanie dokument o zmarłej aktorce, mówiono już od dawna, ale dopiero teraz rodzina zdecydowała się na udostępnienie prywatnego archiwum Telewizji Polskiej, która odpowiada za "ANIĘ".
ZOBACZ: Jarosław Bieniuk wspomina OSTATNIE CHWILE Anny Przybylskiej: "Odchodziła, a ja trzymałem ją za rękę"
W dokumencie znajdą się również wspomnienia o aktorce, którymi podzielili się jej przyjaciele z branży. Nie zabraknie między innymi wypowiedzi Katarzyny Bujakiewicz, Cezarego Pazury, Anny Dereszowskiej, Michała Żebrowskiego, czy Andrzeja Piasecznego. Tuż przed premierą rodzina Przybylskiej wzięła nawet udział w profesjonalnej sesji zdjęciowej, która zdobiła okładkę magazynu "Viva". W serwisie można było przeczytać również, jak aktorka została przedstawiona w filmie.
Pokazali Anię śmiejącą się, nie żadną celebrytkę pozującą na ściankach. Zwykła Ania, najzwyklejsza. Jej marzenia, dzieci, rodzina. Ona zawsze rodzinę stawiała na pierwszym miejscu. I ta jej pedanteria. Chciałam, żeby ten film pokazał miłość, rodzinę. Ja Jarka bardzo lubię. Jest otwarty, komunikatywny. Wersja robocza, którą oglądałam, to prawdziwy dokument. Tam nie ma smutku, choroby i płaczu. Jest moja Anka, którą nazywałam trzepaczką. Taka roześmiana, rozgadana. Ania z krwi i kości - mówiła mama aktorki w "Vivie".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wkład w powstanie dokumentu miał również Andrzej Piaseczny, który zaprzyjaźnił się z Przybylską na planie "Złotopolskich". To właśnie piosenkarz skomponował i zaśpiewał utwór, który znalazł się w filmie. W rozmowie z Jastrząb Post Piaseczny przyznał jednak, że nie miał jeszcze okazji zobaczyć filmu. Mimo że otrzymał propozycję obejrzenia dokumentu wcześniej, to postanowił, że poczeka do premiery.
Przy okazji wyszło na jaw, że część wypowiedzi muzyka została usunięta. Piaseczny dodał jednak, że słowa, które finalnie znalazły się w "ANI", i tak wyciskają łzy z oczu...
Myślę, że to będzie bardzo wielkie wzruszenie, bo dostałem od reżysera fragment mojej wypowiedzi, który nie znalazł się w filmie. Trudno byłoby wszystkie te wypowiedzi gości zaproszonych do filmu zmieścić w krótkiej mimo wszystko formie. Samo to kilka zdań już naprawdę wyciskało mi łzy z oczu. Wiem, że film jest bardzo wzruszający, wiem, że to też jest zarzut w stosunku do filmu. Ale wszyscy, którzy pamiętają Anię, chociażby z ekranów swoich telewizorów czy kinowych, z całą pewnością poczują ten sam sentyment, kiedy będą oglądać film "Ania" - przekonywał w rozmowie z serwisem.
Wybierzecie się do kina?