Transfer Roberta Lewandowskiego z Bayernu Monachium do FC Barcelony był jednym z najgorętszych wydarzeń sportowych ostatniego czasu. Para układa sobie teraz życie w Hiszpanii, powoli adaptując się do nowego środowiska. O nowych wyzwaniach Anna na bieżąco informuje swoich fanów na Instagramie, gdzie publikuje między innymi fotki z plaży.
Lewandowska nie odpuszcza również żadnego meczu ukochanego. Nie zabrakło jej na Camp Nou, gdzie Polak zadebiutował w barwach FC Barcelony, a także na minionym starciu z Rayo Vallecano, gdzie "Duma Katalonii" nie popisała się na boisku i w efekcie zremisowała 0:0 z przeciwnikiem. Na trybunach Lewego dopingowała Anna, emocjonując się w klubowej koszulce, którą finezyjnie podwinęła, by pochwalić się imponującym sześciopakiem.
Okazuje się jednak, że nie tylko Katalończycy byli zainteresowani Lewandowskim. Francuski "L'Equipe" donosił, że prezes Paris Saint-Germain F.C. - Nasser Al-Khelaïfi chciał sprowadzić Lewego do swej drużyny. Dziennik stwierdził jednak, że rzekomy transfer miała zablokować Anna Lewandowska.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Lewa nie pozostawiła tych wieści bez odpowiedzi. W rozmowie z WP Sportowe Fakty odniosła się do plotek, przyznając, że zarówno ona jak i Robert od początku wiedzieli "czego chcą najbardziej".
To bzdura. Rozmawialiśmy o różnych możliwościach, bo nie mogliśmy być pewni, jak to się skończy. Gdyby było trzeba, bez problemu odnalazłabym się także w Paryżu - powiedziała w trakcie rozmowy.
Ann podkreśliła również, że decyzja o przenosinach do FC Barcelony była podyktowana nie tylko aspektami piłkarskimi, ale Robert chciał wybrać miejsce, w którym najlepiej będzie się żyło całej rodzinie. Lewa wprost powiedziała, że decyzja o tym, gdzie zamieszkają, zależała od Roberta. Sama również doskonale wiedziała, jaka jej była w tym rola.
Wiedziałam, jakie jest moje zadanie - wprowadzić Roberta w stan spokoju. W domowy rytm. Wtedy czuje się najlepiej - wyjaśniła w rozmowie.
Wyobrażacie sobie Lewandowskich w Paryżu? Pasowaliby tam?