Ten wieczór bezdyskusyjnie należał do Krzysztofa Zalewskiego. Podczas czwartkowego rozdania Fryderyków na Netto Arenie w Szczecinie zwycięzca drugiej edycji Idola bezlitośnie zmiótł konkurencję ze sceny, zdobywając ostatecznie aż 4 statuetki. Popularny muzyk triumfował w kategoriach: album roku pop alternatywny, autor roku, producent roku oraz teledysk roku.
Jakby mało mu było sukcesów, Zalewski z nawiązką zadbał, aby to głównie o nim mówiło się po zakończeniu gali. Odbierając jedną ze statuetek z rąk Ralpha Kaminskiego (którego swoją drogą pocałował w usta), Krzyś podzielił się przed setkami tysięcy telewidzów nacechowanym politycznie hasłem, które jeszcze kilka miesięcy temu chóralnie wybrzmiewało na ulicach polskich miast w kontekście przemarszu Strajku Kobiet.
No i wypadałoby, żebym jako autor roku coś powiedział autorskiego. To może tak. Ci, co tak mówią, chyba mają rację: Pięć gwiazdek, trzy gwiazdki i Konfederację. Trzymajcie się - zakończył przemówienie Zalewski wśród gromkiego aplauzu.
Co tu dużo mówić, na angaż w TVP Zalewski nie ma już raczej co liczyć. Coś nam się jednak zdaje, że z tak licznymi sukcesami na koncie muzyk i tak nie byłby zainteresowany współpracą z opanowaną przez rząd PiS-u telewizją...