W środę media obiegły smutne wieści o śmierci Gasparda Ulliela. Aktor znany z takich produkcji jak "Bardzo długie zaręczyny" czy "Hannibal. Po drugiej stronie maski" był uczestnikiem nieszczęśliwego wypadku na stoku, do którego doszło podczas jego pobytu w górach. Miał zaledwie 37 lat.
Do tragicznego wydarzenia doszło w ośrodku La Tronche na zboczach Sabaudi w Alpach. Doniesienia o śmierci gwiazdora potwierdził jego agent w rozmowie z portalem Just Jared. Serwis Deadline informował z kolei, że po wypadku narciarskim Gaspard Ulliel został pilnie przetransportowany do szpitala w miejscowości Grenoble, gdzie niestety zmarł.
Przyczyną wypadku było zderzenie Gasparda z innym narciarzem po tym, jak starał się skręcić i dołączyć do swoich znajomych na stoku. Jak informuje teraz portal Just Jared, źródło twierdzi, że po kolizji "obaj upadli na ziemię", a Ulliel miał "leżeć w bezruchu i być nieprzytomny". Drugi z uczestników wypadku nie odniósł podobno poważniejszych obrażeń.
Gaspard został przetransportowany helikopterem do szpitala w Grenoble, gdzie szybko udzielono mu pomocy. Niestety około godziny 16 lekarze ogłosili, że nie byli mu w stanie pomóc. Nieoficjalnie mówi się, że przyczyną śmierci aktora był poważny uraz głowy i uszkodzenie mózgu.
Nagłe odejście Ulliela jest szokiem nie tylko dla jego fanów, lecz także dla najbliższych. Prywatnie aktor był związany z piosenkarką i modelką Gaelle Pietri, z którą wychowywał niespełna 6-letniego synka.
Dlaczego stacja TTV stała się wylęgarnią patocelebrytów o kryminalnej przeszłości?