Jacek Kurski ma za sobą kilka wyjątkowo intensywnych miesięcy. W marcu polityk został odsunięty od sprawowania funkcji prezesa Telewizji Polskiej, jednak dzięki wsparciu ze strony polityków PiS wrócił do zarządu stacji. Do kilku zmian doszło też w jego życiu prywatnym, bo w lipcu zdecydował się zawrzeć drugi ślub kościelny.
Zobacz: Jacek Kurski W STRUGACH DESZCZU podąża przed ołtarz, by wziąć DRUGI ślub kościelny (ZDJĘCIA)
Po tak wielu dobrych wiadomościach z życia Jacka Kurskiego przyszedł jednak czas na nieco gorsze wieści. Gazeta Wyborcza zdecydowała się bowiem opublikować zeznania dorosłej już dziś kobiety, która twierdzi, że syn polityka, Zdzisław Antoni Kurski, miał ją podobno w młodości wykorzystywać seksualnie. Sprawa została dwukrotnie umorzona przez gdańską prokuraturę, a dziennik wskazuje, że Jacek Kurski miał rzekomo nakłaniać ojca kobiety do wycofania zarzutów.
Zaczął mnie krzywdzić, gdy skończyłam dziewięć lat. Przestał, gdy dostałam pierwszy okres. (...) Na początku miałam czarną dziurę. Z czasem, już w trakcie prokuratorskiego śledztwa, zaczęłam sobie przypominać różne rzeczy. Razem z powrotem wspomnień przyszły napady lękowe - twierdzi 20-letnia dziś Magdalena Nowakowska w rozmowie z Gazetą Wyborczą.
Zobacz też: Pomysłowy Jarosław Kaczyński z okazji ślubu obdarował Jacka Kurskiego i jego żonę... SREBRNĄ CUKIERNICĄ!
Formułowane wobec Zdzisława Kurskiego zarzuty nie pozostały oczywiście bez odpowiedzi jego ojca. Polityk wkrótce opublikował na Twitterze obszerne oświadczenie, w którym nazywa doniesienia dziennika "atakiem".
W związku z atakiem "Gazety Wyborczej" na mojego syna Antoniego wyjaśniam. Sprawą zajęła się prokuratura pod rządami A. Seremeta. Wtedy też z udziałem biegłego psychologa była przesłuchiwana dziewczyna, która nic nie mówiła o tych drastycznych zachowaniach, o których „przypomniała” sobie teraz po 5 latach w GW. Już wtedy biegli poddali w wątpliwość prawdziwość jej relacji. Sprawa była umorzona przez prokuraturę dwukrotnie na podstawie opinii biegłych. Sami zainteresowani zaś nie skorzystali z prawa do zaskarżenia decyzji prokuratury poprzez subsydiarny akt oskarżenia w sądzie, do czego mieli prawo, a nawet obowiązek jeżeli nie zgadzali się z decyzją prokuratury - czytamy.
Oprócz tego Kurski zdecydowanie zaprzecza, jakoby próbował na kogokolwiek wywierać wpływ. Twierdzi też, że w zeznaniach ofiary brakuje spójności.
"Sprawa" dotyczy dorosłych dziś ludzi, w tym mojego 29-letniego syna. Nic się w niej nie zgadza. Zmyślone zarzuty w zeznaniach pochodzą z okresu 2006-2012, w tekście GW mowa już o latach 2009-2012, "przypomniano sobie" o nich w 2015 a wykorzystuje do politycznego ataku w 2020. Ten atak ma cel jednoznacznie polityczny. Celem tego ataku jestem ja. (...) "Sprawa" była nadto wykorzystywana w ramach osobistej zemsty do szantażu i próby wyłudzenia wysokich stanowisk w spółkach SP przez ojca dziewczyny, alkoholika, którego w związku ze skargami Dyrekcji Generalnej Parlamentu Europejskiego zwolniłem z prestiżowej funkcji asystenta akredytowanego - utrzymuje polityk.
W kolejnym podpunkcie swojej odezwy Jacek Kurski postanowił też uderzyć w swojego brata, wicenaczelnego Gazety Wyborczej Jarosława Kurskiego.
Syn jest bratankiem wicenaczelnego GW Jarosława Kurskiego (de facto kierującego gazetą), który postanowił go zaatakować. Jarku, bracie, nie idź tą drogą. To, co robisz, jest obrzydliwe. Odreagowujesz kłamliwym atakiem na rodzinę kolejną polityczną porażkę swojego środowiska totalnej opozycji - grzmiał.
Na koniec polityk stwierdził, że jego syn jest już dorosły i wkrótce sam odniesie się do formułowanych wobec niego zarzutów.
Myślicie, że to dopiero początek tej sprawy?