Program Sanatorium miłości w ciągu zaledwie dwóch sezonów zyskał sporą sympatię widzów. Seniorzy szukający drugiej połówki z pomocą Marty Manowskiej nie zawsze mają szczęście znaleźć miłość pod okiem kamer, ale zdarzają się przypadki, gdy między uczestnikami faktycznie rodzi się uczucie. Doskonałym przykładem są Gerard i Iwona z drugiego sezonu show.
Zobacz: Gerard z "Sanatorium miłości" URATOWAŁ ŻYCIE dwóch górników! "Osobiście do nich dotarłem"
Gerard Makosz i Iwona Mazurkiewicz to jedyna para, której kiełkujące uczucie mogliśmy oglądać w programie. Od tego czasu zakochani seniorzy okazjonalnie gościli w mediach i opowiadali o tym, jak udział w show odmienił ich życie. Niestety w czwartek portal Pomponik ogłosił, że Gerard jest ciężko chory i walczy o życie. Patrząc na objawy, zachodzą obawy, że może chodzić o zakażenie koronawirusem.
Zobacz też: Pierwszy odcinek nowego sezonu "Sanatorium miłości": "Może jeszcze powiesz, że NA SEKS PÓJDZIEMY OD RAZU?"
Swoimi obawami i informacjami o aktualnym stanie zdrowia Gerarda podzieliła się z portalem jego partnerka, Iwona. Z jej rozmowy z portalem dowiadujemy się, że pojawiła się u niego wysoka gorączka i problemy z oddychaniem, a na początku również utrata smaku. Ona także miała podobne objawy, jednak w lżejszym stopniu.
Gerard zachorował. Pojawiła się wysoka gorączka - 39,8, 40 stopni - i trudności z oddychaniem, pot lejący się strumieniami tak, że trzeba było co pół godziny zmieniać koszulkę. Ja też miałam w tym czasie gorączkę, ale mniejszą i chorowałam tylko dwa dni, a on zupełnie opadł z sił. Pierwsza myśl - koronawirus, ale nawet nie mieliśmy czasu na testy, trzeba było działać - wyznała.
Jak twierdzi partnerka Gerarda, są już po konsultacjach lekarskich i sytuacja faktycznie jest dość trudna.
Zadzwoniłam do lekarza pierwszego kontaktu w Zabrzu, bo teraz jesteśmy w domu Gerarda. To była teleporada i lekarz wystawił nam e-receptę. Potem, na moją prośbę, lekarz rodzinny przyjechał do Gerarda w ubraniu zabezpieczającym i zbadał go. Stwierdził poważne zmiany w płucach i przepisał antybiotyk. (...) Kupiłam też pulsoksymetr - małe urządzenie na palec, które bada nasycenie krwi tlenem i dzięki temu mam pewność, czy leki działają - dowiadujemy się.
Jednocześnie Iwona twierdzi, że senior jest obecnie zbyt słaby, aby nawet wziąć kąpiel. Oboje przebywają teraz w izolacji, a zakupy i leki zostawia im na wycieraczce zaprzyjaźniona sąsiadka. Najgorszy jest jednak podobno strach o ewentualną stratę ukochanego.
Ja się po prostu trzęsłam ze strachu, miałam ból w piersi i sama byłam chora, ale na szczęście krótko. Najgorszy moment to ten, w którym sama musiałam zrobić mu podskórny zastrzyk z heparyny. Pomógł mi film instruktażowy w internecie i poradziłam sobie - czytamy.
Pudelek życzy szybkiego powrotu do zdrowia!