Od lat trwa dyskusja wokół zasadności wprowadzania urlopów menstruacyjnych dla kobiet. Jako argument pojawiają się silny ból, mocne krwawienie i złe samopoczucie. Fizjologia ma do tego stopnia utrudniać kobietom funkcjonowanie, że praca staje się niemożliwa. W niektórych krajach, Chinach, Japonii, Tajwanie, Indonezji, Korei Południowej, takie rozwiązanie już funkcjonuje. W Japonii urlop menstruacyjny pojawił się już w 1947 roku. Po okazaniu zaświadczenia lekarskiego kobiety dostają urlop. Nie jest to oczywiście obowiązkowe.
W Polsce co jakiś czas również wraca dyskusja wokół tego typu urlopów. Ostatnio w Dzień Dobry TVN ekspert ds. zatrudnienia Monika Zakrzewska doszła do wniosku, że takie uregulowanie może przynieść więcej negatywnych następstw dla kobiet niż korzyści.
Wprowadzenie uregulowań mogłoby spowodować, że będzie negatywny stereotyp kobiety jako pracownika. A zależy nam na równym dostępie. Fizjologicznie jednak mamy trudniej.
Ginekolog Romuald Dębski przekonywał natomiast, że są skuteczne metody, które pozwalają na radzenie sobie z bolesnymi miesiączkami. Przyznał jednak, że sam wypisuje kobietom zwolnienia z pracy ze względu na dolegliwości menstruacyjne.
Są preparaty do leczenia bolesnych miesiączek. Najskuteczniejszym sposobem jest ciąża albo zablokowanie jajeczkowania. Ta dolegliwość w miarę upływu lat uspokaja się: 20-latki mdleją, 25-latki boli, a potem jak się urodzi dziecko, to wszystko ustępuje.
Źródło: Dzień Dobry TVN/x-news