W trakcie dyskusji wokół proponowanych zmian w ustawie antyaborcyjnej w Polsce, znów powrócił temat tabletki "dzień po". Przypomnijmy, że od marca tego roku tabletka jest dostępna wyłącznie na receptę. Tak walczyło o to małżeństwo Terlikowskich:
Żona Terlikowskiego o tabletkach "dzień-po": "Europa UMRZE, POJAWI SIĘ KALIFAT!"
"Cel pigułki dzień po i cyklonu B jest taki sam: ZABIJANIE!"
W większości krajów europejskich tabletkę można kupić bez recepty. W Polsce jednak pielęgnuje się wersję prawej strony politycznej. Zrównuje ona zażycie takiej pigułki z aborcją. Dodajmy, że lekarze wyjaśniają, że tabletka dzień po nie jest lekiem wczesnoporonnym, a jedynie opóźnia owulację i nie dopuszcza do zapłodnienia. Znów w Dzień Dobry TVN przypomniał o tym ginekolog Romuald Dębski.
W Polsce antykoncepcja jest tematem politycznym, ideologicznym i jest dużo różnego rodzaju zakłamań. Jeśli tabletka "dzień po" jest podana w okresie ciąży, to nie zadziała. Na całym świecie ta tabletka jest dostępna, ta tabletka nie jest wczesnoporonna. Nie działa, kiedy kobieta jest w ciąży, nie dochodzi do zapłodnienia, nie ma żadnego płodu. To nie jest forma bardzo wczesnej aborcji.
Odniósł się również do kuriozalnej wypowiedzi arcybiskupa Henryka Hosera. Stwierdził on, że do ciąży z gwałtu dochodzi niezwykle rzadko. Jego zdaniem stres gwałconej kobiety w naturalny sposób uniemożliwia zapłodnienie. Tak skomentował to profesor:
Hasło pod tytułem, że pod wpływem stresu nie zajdzie się w ciążę jest absurdem. Hoser z medycyną ma tyle wspólnego, co ja mam wspólnego z byciem księdzem. Tabletka po jest najbezpieczniejsza z tabletek jakie mogą być. W całej Europie można ją kupić bez recepty. Objawem ubocznym bywa jedynie nudności i biegunka. Nie powinno traktować się jej jak antykoncepcji, to nie antykoncepcja, służy w wypadkach awaryjnych, musi kosztować więcej. Zamieszanie wynika z niewiedzy i ideologii.
Źródło: Dzień Dobry TVN/x-news