Glorianka zaistniała w sieci dzięki przyjaźni z Martą Linkiewicz i głośnej aferze o rzekomej kradzieży futra. Ostatecznie jednak panie zapomniały o odzieżowych niesnaskach i podały sobie dłoń na zgodę. Obie walczą teraz o lepsze jutro dla siebie - Linkiewicz na siłowni, a Glorianka - jak wyjawiła ostatnio - w ośrodku dla osób uzależnionych.
Zazwyczaj świat zewnętrzny nie ma dostępu do tego, co dzieje się w MONARze, ale Karolina Cichocka - bo tak naprawdę nazywa się influencerka - uchyla fanom rąbka tajemnicy i opisuje, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami.
Celebrytka po raz kolejny postanowiła przybliżyć internautom warunki, w których leczy się ze swojego uzależnienia od substancji psychoaktywnych. Na Instagramie odpowiedziała na często pojawiające się pytania od fanów.
Celebrytka szczerze wyznała, że poszukała pomocy w ośrodku, ponieważ nie była w stanie poradzić sobie ze swoim życiem.
Jestem w ośrodku leczenia uzależnień, w MONARZE. Dlaczego? Bo nie radziłam sobie sama ze sobą i uważam, że była to najlepsza decyzja, jaką kiedykolwiek w życiu podjęłam. Przyjeżdżając tutaj ponad 8 miesięcy temu, nie potrafiłam się wysłowić. Jedyne co mówiłam, to ku*wa. Było ze mną tragicznie - wyznaje szczerze.
Zdradziła również, że przez nadużywanie alkoholu i narkotyków, miała problemy z zapamiętywaniem wydarzeń ze swojego życia:
Przez ostatnich 8 lat ćpania i picia dzień w dzień, potrafiłam poznawać ludzi, bawić się z nimi i za każdym razem się im przedstawiałam, bo zwyczajnie ich nie pamiętałam.
Glorianka przyznała się też do niezbyt eleganckich zachowań, które doprowadziły do zerwania wielu przyjaźni.
Podczas terapii mamy zakaz kontaktu z osobami toksycznymi. Mam najwspanialsze przyjaciółki, które są ze mną pomimo tego, że wiele razy zachowałam się jak s*ka. Nie ukrywam tego. Niestety tak było - mówi celebrytka.
Z relacji Glorianki wynika, że ośrodek stawia duży nacisk na powrót swoich podopiecznych do szeroko pojętej "normalności". Dziewczyna zdradza, że musi przestrzegać ścisłego harmonogramu, który ma pomóc ustrukturyzować jej chaotyczne życie.
Tak planujemy tygodnie, żeby przyzwyczaić się do szarości dnia codziennego. Po wyjściu każdy z nas pójdzie do normalnej pracy, nie będzie żadnego spontanicznego życia, fajerwerków - wyznaje Cichocka. Normalne życie tak nie wygląda. Można je sobie urozmaicić, ale trzeba nas przyzwyczaić do normalności.
Karolina zachęca swoich fanów do szukania pomocy i zaprzestania stygmatyzacji osób uzależnionych. Zwraca też uwagę na konieczność wsparcia terapeutycznego już po wyjściu z ośrodka.
Uzależnienie zostanie ze mną do końca życia - zaznacza celebrytka. To, że skończę terapię, nie oznacza, że już będę wyleczona i wszystko będzie ze mną ok. Będę kontynuowała terapię indywidualną z terapeutą, chodziła na mitingi.
Podziwiacie jej odwagę w mówieniu o sprawach, które wciąż są postrzegane jako "wstydliwe" i zamiatane pod dywan?