Gloria, a właściwie Karolina, Cichocka, znana również jako Glorianka, zaistniała w show biznesie dzięki imprezowaniu z warszawskimi patoinfluencerami, w tym Martą Linkiewicz. Drogi dziewczyn kilkakrotnie rozchodziły się i schodziły. Aktualnie, przebywająca w Monarze celebrytka, nie ma kontaktu z Linkimaster i choć otwarcie nie komentuje ich konfliktu, pośrednio wspomina o tym, że odcięła się od dawnych toksycznych znajomych.
Glorianka kilkanaście miesięcy temu zniknęła z mediów społecznościowych, a po długim okresie ciszy przyznała się, że przebywa w ośrodku leczenia uzależnień. Dziewczyna coraz śmielej otwiera się przed swoimi obserwującymi i wprost mówi o tym, że jej życie wcześniej sprowadzało się właściwie tylko do imprez i przyjmowania wszelakich używek, z czym całkowicie zerwała i obecnie skupia się na walce o dobrą formę zarówno psychiczną, jak i fizyczną.
W niedziele była przyjaciółka Marty Linkiewicz ponownie przeprowadziła na Instagramie sesję "pytań i odpowiedzi", co było kolejną okazją do rozprawienia się z przeszłością.
Rok temu moje życie wyglądało tragicznie. Każdego dnia jarałam, piłam, ćpałam, ciągle wyjeżdżałam, była ogromna monotonia, nic się w moim życiu nie działo. Moja psychika była w tragicznym stanie. Potrafiłam spać przez 3 dni albo nie spać 3 dni, być tydzień w depresji, kilka dni w manii. Cokolwiek bym nie robiła, do wszystkiego musiałam dołączyć albo picie alkoholu, albo palenie marihuany. Do tego byłam totalnie niedojrzała, teraz to widzę. Mówi się, że osoby zatrzymują się na wieku, w którym zaczęły pić i ćpać, tak było u mnie, ja wtedy czułam się, jakbym chodziła do gimnazjum, nic mnie nie interesowało, byłam totalnie nieodpowiedzialna - wyznała.
Jeszcze będąc w ciągu imprez Glorianka wspominała, że wyprowadziła się z rodzinnego domu i straciła kontakt z matką. Teraz wyznała, że odnowiła go, gdy podjęła decyzję o pójściu na odwyk.
Moja mama doskonale wiedziała, że cały czas imprezuje, mój tato też. Aczkolwiek nigdy im się nie przyznawałam, że mam problemy, że mam depresję, myśli samobójcze, że coś jest ze mną nie tak. W końcu, kiedy już naprawdę sięgnęłam dna, zaczęłam okłamywać ludzi, oszukiwać, nie radziłam sobie sama ze sobą, napisałam wiadomość do moich rodziców, że muszę iść do ośrodka. Przedstawiłam im, co się ze mną dzieje, otrzymałam od nich niesamowite wsparcie - wyznała.
W dalszej części wywodu Glorianka przyznała, że dopóki nie naprawiła relacji z rodzicami i nie otrzymała od nich tyle wsparcia i ciepła, nie zdawała sobie sprawy, jak ważna jest dla niej rodzina.
Nie sądziłam, że to będzie tak piękne i emocjonalne dla mnie. Jestem niesamowicie zadowolona, że tak teraz wyglądają moje relacje z rodzicami - zakończyła.
Podziwiacie jej przemianę?