W grudniu ubiegłego roku zakończyła się sprawa sądowa, którą Ewa Minge wytoczyła doktorowi Andrzejowi Sankowskiemu. Znany specjalista w dziedzinie chirurgii plastycznej stwierdził, że miał prawo wyrazić opinię na temat ewolucji twarzy projektantki. Po przegranym procesie w sądzie pierwszej instancji Sankowski złożył apelację, a sędziowie tym razem przyznali mu rację. Mimo to, w sądzie nie rozstrzygnięto, czy Minge naprawdę się operowała, czy jednak nie. Sprawa skupiła się na tym, czy specjalista w dziedzinie medycyny plastycznej miał prawo publicznie oceniać jej twarz pod kątem przeprowadzonych, według jego oceny, zabiegów.
Przypomnijmy: Minge: "Nie miałam liftingu! Uchodzę w tym kraju za OFIARĘ OPERACJI, KTÓRYCH NIGDY NIE MIAŁAM!"
Głos w sprawie postanowił zająć również Krzysztof Gojdź, który niedawno otworzył kolejna klinikę. Zdaniem "specjalisty" Minge nie poddała się żadnej operacji plastycznej, o czym świadczyłyby blizny koło uszu.
Ewa Minge udowodniła w sądzie przed jakimś baranem, który powiedział, że coś sobie ponaciągała. Myślę, że nie miała operacji plastycznej. Wystarczy sprawdzić, czy ma blizny koło uszu. Na pewno korzysta z innych zabiegów medycyny estetycznej.
Źródło: www.przeAmbitni.pl