Nie od dziś wiadomo, że Beyonce jest prawdziwym tytanem pracy, a jej chorobliwy wręcz perfekcjonizm sprawił, że osiągnęła w branży wszystko, co tylko możliwe. Choć multimilionerka mogłaby już dawno zrobić sobie zasłużoną przerwę od pracy, ambitna 39-latka kuje żelazo póki gorące, wciąż wyznaczając sobie kolejne wyzwania.
Niedzielna gala Grammy niewątpliwie należała właśnie do Beyonce, tej nocy bowiem gwiazda pobiła kolejny rekord, stając się najbardziej utytułowaną artystką w historii (diva ma na koncie aż 28 (!) statuetek). O potędze Bey może świadczyć fakt, że własną nagrodę dostała nawet jej 9-letnia córka, Blue Ivy, która wystąpiła z mamą w nagrodzonym teledysku do piosenki Brown Skin Girl.
O ile wieczór ten był dla Amerykanki wyjątkowo udany, tego samego nie można powiedzieć o stylizacji gwiazdy, za którą wokalistka zebrała sporą krytykę. Internauci jednogłośnie uznali, że skórzana sukienka z rękawiczkami "udekorowanymi" tipsami była na gwiazdę nieco przyciasna i zamiast podkreślić atuty figury, uwypukliła jej mankamenty. Oprócz tego doszukali się na twarzy celebrytki śladów niedawnych zabiegów medycyny estetycznej.
Po evencie Beyonce udała się z towarzyszącym jej Jayem-Z na after party zorganizowane w ulubionej restauracji celebrytów, Giorgio Baldi. I tym razem 39-latka postawiła na strój, który nie pozwalał oderwać od niej oczu: matka trójki dzieci miała na sobie srebrną kreację projektu Nicolasa Ghesquière, której tren niosła za gwiazdą jej asystentka. Efektownego looku dopełnił turban na głowie i woalka zasłaniająca świeżo ostrzykniętą (?) twarz.
Myślicie, że kreacja, w której Beyonce udała się na after party, była lepsza niż ta z gali?