18 sierpnia minie rok od tragicznej śmierci Piotra Woźniaka-Staraka, która wstrząsnęła całą Polską. Znany producent miał wypaść za burtę przy wykonywaniu manewru skrętu. Po pięciu dniach poszukiwań odnaleziono ciało producenta filmowego i przekazano do identyfikacji oraz obdukcji. Pod koniec sierpnia w Konstancinie-Jeziornie odbył się jego pogrzeb, na którym obecna była najbliższa rodzina, przyjaciele oraz żona, Agnieszka Woźniak-Starak.
Milionera pochowano na terenie prywatnej posiadłości w Fuledzie na Mazurach, należącej do rodziny Staraków. Od jakiegoś czasu katakumbami interesował się powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. Na wniosek sanepidu w Giżycku Jerzy Chmielewski sprawdził, czy Woźniaka-Staraka pochowano zgodnie z przepisami. Przeprowadzono kontrolę, z której wynikało, że grób nie spełnia wszystkich wymogów. W związku z wynikiem kontroli, do Komendy Powiatowej Policji w Giżycku wpłynęły zawiadomienia złożone przez wójta i dyrekcję Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Olsztynie.
Podczas gdy Mirosław S. wciąż oczekuje na proces, okazuje się, że rodzina Woźniaka-Staraka najprawdopodobniej zdecydowała się potajemnie przenieść urnę z prochami na warszawskie Powązki. Wszystko wskazuje na to, że familia Staraków dokonała tego tuż przed 40. urodzinami Piotra, które obchodziłby 10 lipca. Jak podaje Super Express, na warszawskim grobie pojawiło się mnóstwo świeżych kwiatów oraz kilkanaście zapalonych zniczy. W centralnym punkcie ustawiono ogromny kamień. Zarówno Zarząd Powązek, jak tamtejsi księża odmówili udzielenia dziennikowi informacji, kiedy dokładnie powstał grób.
Myślicie, że rodzina przestraszyła się konsekwencji za pochowanie milionera niezgodnie z przepisami?