W lutym w wieku zaledwie 46 lat zmarł Tomasz Komenda. Mężczyzna, który niesłusznie spędził za kratkami prawie dwie dekady, zmagał się z nowotworem. Jego przedwczesne odejście odbiło się w mediach szerokim echem.
Po tym, jak Tomasz Komenda wyszedł na wolność, pomocną dłoń wyciągnęli do niego bracia Collins. Grzegorz i Rafał zatrudnili wrocławianina w swojej fundacji. Po kilku miesiącach mężczyzna jednak zrezygnował z pracy. Mimo wszystko ukochany Sylwii Bomby i jego brat starali się wspierać Tomka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Grzegorz Collins ostro o sytuacji syna Tomasza Komendy
W rozmowie z "Faktem" Grzegorz Collins odniósł się do ostatniego wywiadów, w których matka i brat Tomasza Krzysztof Klemański winą za to, że były skazaniec odsunął się od rodziny, obarczają jego starszego brata. Tomasz Komenda zostawił po sobie kilkanaście milionów złotych. Obecnie trwa sprawa spadkowa.
Collins zapytany o to, co myśli na temat tej hipotezy, nie krył emocji.
Nie mnie oceniać, ale teraz cała sytuacja wygląda bardzo dziwnie, żeby nie powiedzieć skandalicznie. Nie może być tak, że syn Tomka nie ma zimowych butów, brakuje pieniędzy na jedzenie, na podstawowe potrzeby, a gdzieś na koncie leżą miliony złotych - powiedział.
Wyznał, że jego brat wspierał pierworodnego Komendy:
Rafał wielokrotnie pomagał synowi Tomka, choć uważam, że to karygodne, że w ogóle dochodzi do takich sytuacji. Sądy są sądami, sprawy spadkowe i inne kwestie prawne będą się ciągnąć, ale co w międzyczasie? Czy naprawdę nie ma możliwości, aby zadbać o podstawowe potrzeby dziecka, zanim sprawa zostanie rozwiązana? Rozumiem, że pewne rzeczy zajmują czas, ale to już trwa bardzo długo.
Grzesiek zaznaczył, że z jego perspektywy, gdy Tomasz pracował w ich fundacji, "miał normalny dom i rodzinę".
Grzegorz Collins o rzekomym uzależnieniu Tomasza Komendy
Zapytany z kolei o to, czy według niego Komenda miał problem z alkoholem i narkotykami, odpowiedział krótko:
Cóż... Na pewno był to pewien problem.
Grzegorz Collins i jego brat chcieli wypromować się na Tomaszu Komendzie?
Odniósł się też do plotek, że wraz z bratem chcieli "wypromować się" na Komendzie.
To szeroki i skomplikowany temat - zaczął Grzegorz, dodając:
Rafał spędził z Tomkiem dziesiątki godzin na rozmowach, ale to, jak naprawdę było między nami, chcemy zostawić dla siebie. Paradoksalnie, przez długi czas nie komentowaliśmy publicznie żadnych wydarzeń, a mimo to komuś bardzo zależało, żeby sprawić wrażenie, że lansujemy się na sprawie Tomka Komendy. Wtedy, aby nie podsycać tych komentarzy, w ogóle nie odpowiadaliśmy, co niestety stworzyło przestrzeń do szerzenia fałszywej narracji. Powstało błędne koło - milczeliśmy, żeby nie zaostrzać sytuacji, ale to milczenie było wykorzystywane przeciwko nam. Odmówiliśmy komentarza setki razy, a mimo to wciąż słyszeliśmy oskarżenia, że się lansujemy.
Partner Sylwii wyznał, że relacja z Tomkiem wiele ich kosztowała. Szczególnie w sprawę pomocy niesłusznie skazanemu przed laty mężczyźnie zaangażował się Rafał.
Nikt jednak nie znał prawdy: ile to wszystko nas kosztowało - zarówno emocjonalnie, jak i w kwestii codziennych wyzwań. Nikt nie widzi, ile problemów musieliśmy pokonać, ile stresu i wysiłku Rafał włożył w pomoc. Odbierał setki telefonów, próbował na wszelkie sposoby wspierać, a teraz nosi w sobie rozczarowanie. Rafał ma żal do siebie, że nie postawił Tomkowi ultimatum, aby ten udał się do psychologa. To coś, z czym będzie musiał żyć, a nikt z zewnątrz tego nie widzi. Podobnych przykładów jest naprawdę mnóstwo, ale one pozostają poza zasięgiem opinii publicznej - żali się.