W powietrzu nadal czuć jeszcze smród po aferze z obiecanymi przez premiera Mateusza Morawieckiego milionami dla piłkarzy za wygrzebanie się z grupy na tegorocznym Mundialu. Pomysł nagradzania za państwowe pieniądze piłkarzy zarabiających już i tak gigantyczne kwoty spotkał się z oburzeniem, nic więc dziwnego, że pomysłodawca wycofał się rakiem z tego projektu. Próbom wygaszenia skandalu z pewnością nie pomagają jednak takie wywiady jak ten udzielony przez Grzegorza Krychowiaka Tomaszowi Włodarczykowi z portalu meczyki.pl.
W rozmowie z portalem Krychowiak zdradza, że wraz z kolegami spodziewał się przykrych konsekwencji ewentualnego otrzymania kolosalnych premii zaraz gdy tylko złożono im taką obietnicę.
Nie mam sobie nic do zarzucenia. (...) Obiecano nam ogromną kwotę za awans. Przyjęliśmy to do wiadomości, ale od początku słuchało się tego wszystkiego z dużym niedowierzaniem. Już trochę w tym życiu widzieliśmy. Nie z takich rzeczy powstawały afery. Wstaliśmy od stołu i powiedzieliśmy sobie w wąskim gronie: "Panowie, będzie z tego syf". Że to jest złe. Że to uderzy głównie w nas.
Już kilka zdań później Krychowiak wykazuje jednak pewien brak konsekwencji. Dziwi się bowiem, że to na piłkarzy spadła krytyka za obiecanki składane przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. Piłkarz przyznaje, że razem z kolegami planował przeznaczyć sporą część dodatkowego wynagrodzenia na cele charytatywne. Co ciekawe, Grzegorz jakby między słowami niefortunnie przyznaje, że byłaby to PR-owa zagrywka "ratująca ich" (!) z sytuacji.
Przecież my o nic się nie prosiliśmy. Nie wyciągaliśmy po nic rąk. To były pieniądze, których nikt od nikogo nie chciał. (…) Zostaliśmy tą propozycją po prostu zaskoczeni, ale ustaliliśmy, że jeśli to ma się faktycznie zmaterializować, to duża część tej kwoty musi pójść na cele charytatywne. Tylko taki ruch może w jakiś sposób uratować nas od tej niezręcznej sytuacji.
Dziś brzmi to jak słabe tłumaczenie - zauważa trafnie autor wywiadu Tomasz Włodarczyk.
Nawet komentarze dziennikarza nie były jednak w stanie przekonać Krychowiaka, że coś w tym całym układzie było bardzo nie w porządku.
Trudno. Taka jest prawda. Ja o żadną kasę się nie prosiłem, po nic nie wyciągałem ręki, a robi się z nas chciwych bogaczy - żalił się pewny swych racji pomocnik z saudyjskiego klubu.
Dalej dowiadujemy się, że starsi członkowie kadry, spodziewając się negatywnej reakcji publiki, nie chcieli mieć z tymi pieniędzmi zbyt wiele do czynienia. Brali jednak pod uwagę, że dla ich młodszych kolegów kwota ponoć prawie 2 milionów złotych mogła robić sporą różnicę. Krychowiak zaznaczył przy tym skromnie, że "mu by ta premia akurat życia nie zmieniła"… Niedoszłe ostatecznie przyjęcie premii miało być rozumiane według piłkarza jako osiągnięcie "złotego środka".
To były bardzo duże kwoty. Dla niektórych zawodników ogromna różnica. Duży zastrzyk do domowego budżetu. Działają normalne pobudki. Nie jest łatwo to odrzucić. Myślisz, że wąska grupa piłkarzy, która zarabia najwięcej, miałaby wstać i powiedzieć: "Nam ta premia nie robi różnicy. To my będziemy za nią atakowani więc Wy też nic nie dostaniecie"? Musisz znaleźć złoty środek. Ostatecznie nie jesteśmy panami i władcami tej reprezentacji. Musimy podejmować decyzje kolektywnie, a nie na zasadzie, że to liderów dopadnie krytyka - my tych pieniędzy nie chcemy - to wy też musicie się z tą premią pożegnać. Poza tym reprezentacja to nie tylko piłkarze. Dziesiątki ludzi pracują w cieniu dla dobra reprezentacji. Mi by ta premia życia nie zmieniła, ale nie mieliśmy prawa odmawiać im tych pieniędzy, nawet jeżeli były wirtualne.
Przypomnijmy: Piłkarz reprezentacji Polski ANONIMOWO skarży się w sprawie premii od Morawieckiego: "Zrobiono z nas nie wiem jakich CHCIWCÓW"
Później Krychowiak raz jeszcze wrócił do wątku tego, jak to "kilka milionów" z gigantycznych premii miało być wizerunkowo przekazane "na dzieciaki". To właśnie z myślą o nich sportowiec stwierdza teraz, że "szkoda, że te premie nie zostały wypłacone".
Żeby ratować sprawę, liderzy zdecydowali, że bardzo duża część tej premii przeznaczona zostanie na dzieciaki. Nie udało się. I powiem Ci teraz, jak myślę. Szkoda, że tej premii nie ma, bo kilka milionów poszłoby na szczytny cel, a tak nie pójdzie nic.
Sądzicie, że faktycznie wypada to opisywać właśnie takimi słowami?