Gwyneth Paltrow przez ostatnie lata starała wypromować się na guru zdrowego trybu życia. Oczywiście rozsądne nawyki żywieniowe to rzecz godna pochwały, jednak problem w tym, że 50-latka coraz częściej głosi teorie kłócące się z osiągnięciami nauki...
Gwyneth Paltrow przed sądem
Cóż, Gwyneth może nie mieć już tyle czasu na osobliwe porady dotyczące odbytu. 21 marca rozpoczął się bowiem jej proces dotyczący wypadku z 2016 roku. Aktorka musiała pofatygować się aż do Deer Valley w Utah, bo to tam, w kurorcie Park City, doszło do kolizji, za którą teraz ma ponieść finansowe konsekwencje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gwyneth jeździła na nartach w Park City, co ważne, obserwował ją wtedy instruktor. Podobno nie zareagował, gdy na stoku doszło do kolizji z 69-letnim wówczas optometrystą Terrym Sandersonem, który pozwał gwiazdę.
Gwyneth Paltrow i wypadek na stoku
Terry doznał wtedy obrażeń mózgu, miał złamane cztery żebra. Mężczyzna twierdzi, że winna wypadkowi była Gwyneth, która wjechała w niego z dużą prędkością i... odjechała. Mało tego, jej instruktor nie wezwał pomocy a ośrodek, do którego należy stok, miał wyciszać sprawę. Drugi pozew skierował właśnie przeciwko przedsiębiorstwu. Poszkodowany domaga się 300 tysięcy dolarów odszkodowania, chociaż wcześniej żądał aż trzech milionów dolarów. Sąd zmniejszył jednak jego roszczenia.
Co na to sama Gwyneth? Cóż, na sali sądowej w Utah zasłaniała twarz dokumentami i minę miała raczej nietęgą. Podobno twierdzi, że nie jest niczemu winna, że wypadek spowodował Sanderson, który, na dodatek, teraz chce "wyłudzić od niej" pieniądze tylko dlatego, że jest znana i bogata.
Po wyjściu z budynku Paltrow przybrała szeroki uśmiech, który pokazała czekającym paparazzim. Proces potrwa osiem najbliższych dni.
Zobaczcie zdjęcia. Jak myślicie, kto ma rację?