Ameryka nadal płonie po brutalnej śmierci, którą w zeszłym tygodniu z rąk policjantów stanu Minnesota poniósł Afroamerykanin George Floyd. Do opanowywania protestów oddelegowano nawet Gwardię Narodową, a internet zalały nagrania karygodnych działań, jakich w stosunku do pokojowych demonstrantów dopuszczają się służby bezpieczeństwa.
Przy tak gigantycznym kryzysie jedynie kwestią czasu było, aż sprawą zainteresują się Anonymous. Grupa anonimowych hakerów, która w przeszłości skompromitowała m.in. kościół scjentologiczny oraz organizację terrorystyczną ISIS, opublikowała w zeszły piątek nagranie, w którym nalega, aby osoby, które doprowadziły do śmierci George'a Floyda stanęły przed obliczem sprawiedliwości. W przeciwnym razie zaczną publikować w sieci dowody zbrodni, których rzekomo dopuszczały się amerykańskie władze i socjeta.
Ci oficerowie muszą stanąć przed sądem. Oficer Chauvin powinien zostać oskarżony o morderstwo. Niestety, nie ufamy, że wasza skorumpowana organizacja podejmie sprawiedliwą decyzję. Dlatego będziemy odsłaniać wasze zbrodnie przed światem. Jesteśmy legionem. Spodziewajcie się nas - słyszymy na nagraniu.
Przyjmuje się, że to właśnie Anonymous stoją za przeciekiem niepotwierdzonych jak dotąd informacji, które w nocy z niedzieli na poniedziałek zasypały Twittera. Wśród powielanych przez internautów postów znajdują się "dokumenty" mające być zeznaniami ofiar Donalda Trumpa, który miał rzekomo gwałcić, a później płacić ich rodzicom miliony za ich milczenie. Domniemane ofiary Trumpa są obojga płci i w momencie gwałtu miały mieć po 10-13 lat.
Głośno zrobiło się też znowu o słynnej "czarnej książeczce" Jeffreya Epsteina, który w zeszłym roku popełnił w celi samobójstwo. Jest to zbiór adresów i kontaktów ludzi wpływowych, który miał rzekomo prowadzić skazany za przestępstwa seksualne multimilioner. Wielu uwierzyło, że jest to lista osób zamieszanych w prowadzony przez Epsteina handel ludźmi. Równie dobrze mogła to być jednak lista osób, które Epstein chciał zapoznać. Wiele wspomnianych na niej osób zaprzeczyło bowiem, jakoby miało kiedykolwiek kontakt ze zmarłym bogaczem. Pośród wymienionych w "czarnej książeczce" nazwisk znajdziemy między innymi Ivanę Trump, Ivankę Trump, Kevina Spacey, Dustina Hoffmana, Christy Turlington, Toma Forda, Michaela Jacksona, Micka Jaggera i Naomi Campbell.
Ta ostatnia faktycznie była wielokrotnie widywana w towarzystwie Epsteina. Co więcej, Virginia Giufree, jedna z ofiar multimilionera, która przed osiągnięciem pełnoletniości była ponoć wykorzystana przez księcia Andrzeja, oskarżyła przed kilkoma miesiącami modelkę o ignorowanie jej cierpienia w publicznym wpisie na Twitterze.
Widziałaś mnie na imprezach. Widziałaś mnie w domach Epsteina. Widziałaś mnie w samolocie. Widziałaś, jak strzyżono mi włosy. Widziałaś mnie na ulicy. Obserwowałaś, jak mnie molestowano. Widziałaś mnie - napisała kobieta, dołączając zdjęcia, na których występuje obok ikony świata mody.
To jednak nie koniec szokujących rewelacji. Jeden z plików opublikowanych przez osoby podające się za Anonymous ma być dowodem na potwierdzenie krążącej od lat teorii spiskowej na temat śmierci księżnej Diany. Według hulającego po sieci tekstu, rodzina królewska upozorowała wypadek samochodowy księżnej, aby ją uciszyć. "Królowa ludzkich serc" miała ponoć posiadać nagrania, na których pracownicy pałacu zeznają, że Windsorowie zamieszani są w handel żywym towarem.
W "dokumentach" znalazła się jednak wzmianka, że Diana miała grozić rodzinie królewskiej rozwodem. Przypomnijmy jednak, że w momencie swojej śmierci księżna była już dawno rozwiedziona z księciem Karolem.
Apelujemy więc, aby wszystkie te informacje przyjmować z dystansem. Na ten moment nie mamy pewności, czy za ich upublicznieniem faktycznie stoją hakerzy z Anonymous czy zwyczajne trolle internetowe. Informujemy jedynie o burzy, która rozpętała się w sieci.