Nie jest tajemnicą, że celebryckie związki zwykle mają wyjątkowo krótką datę przydatności. Tej zasadzie przez pewien czas przeczyli Halina Mlynkova i Łukasz Nowicki, którzy przez 9 lat tworzyli jedno z (przynajmniej pozornie) najbardziej zgodnych małżeństw w polskim przemyśle rozrywkowym. Nieoczekiwanie piosenkarka rozstała się z aktorem, z którym doczekała się syna Piotra, żeby związać się z o 17 lat starszym Leszkiem Wroną. W 2015 roku celebrytka wzięła z czeskim producentem muzycznym głośny ślub w Pradze, na który zaprosiła 700 gości, a oprócz tego w trakcie przebierała się aż trzy razy.
Niestety i to uczucie nie przetrwało próby czasu. Zaledwie rok po ślubie w kuluarach zaczęły krążyć pogłoski, że w małżeństwie wokalistki z Czechem nie układa się najlepiej - już w zeszłe wakacje w mediach pojawiła się informacja, jakoby Mlynkova wróciła z synem do Polski. Ostatecznym dowodem potwierdzającym rozstanie był wydany przez 59-latka utwór, w którym porzucony muzyk śpiewa: "Odeszłaś, zabrałaś dwie lampy, fotel. Wspólne marzenia zamieniłaś na hotel".
W niedzielę artystka w końcu odniosła się do plotek, przyznając w programie Uwaga, że od roku mieszka w Polsce i "od dawna jest bez żadnych zobowiązań". We wtorek 43-latka ostatecznie potwierdziła rozwód z Wroną i ujawniła jego kulisy w rozmowie z Agatą Młynarską, która odbyła się za pośrednictwem relacji na żywo na Instagramie.
Od roku jesteś w Warszawie, jak się odnalazłaś? - zapytała dziennikarka w rozmowie dla TVN Style.
Ja jestem bardzo dobra w trudnych sytuacjach - stwierdziła wokalistka. Działam bardzo szybko, bardzo sprawnie i zorganizowanie. Nie stoję w miejscu, nie płaczę, nie obgryzam paznokci ze strachu. Natychmiast działam.
Choć Halinka nie chciała zdradzać szczegółów, gwiazda nie ukrywa, że były mąż dopuścił się czegoś w jej mniemaniu niewybaczalnego.
Ja bardzo długo ostrzegam - wyjawiła. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale czy to są moje relacje koleżeńskie, czy partnerskie, ja nie odchodzę z błahych powodów, nigdy. Bardzo długo walczę. Dlatego jeżeli jest taka sytuacja, to naprawdę musiało wydarzyć się coś bardzo poważnego, bo ja nie odchodzę sama, odchodzę z dzieckiem. A to jest wielka odpowiedzialność, jak sama wiesz. Synowie, dzieci są przyjaciółmi, ale trzeba je chronić, bo one też w tym biorą udział.
Dziennikarka zapytała też swojej rozmówczyni, czy bardzo poturbowana wyszła z tego rozwodu.
Bardzo - przyznała. Ale trzeba żyć dalej. Ja mam dla kogo żyć.
Jak myślicie, co skłoniło ją do takiej decyzji?