Historia Doroty z Bochni to kolejna już tragedia po zaostrzeniu ustawy aborcyjnej w Polsce. Życie kobiety można było uratować, przerywając ciążę. Lekarze nie podjęli jednak tego kroku. Ich decyzja wywołała ogromne kontrowersje, a w całej Polsce ponownie zorganizowano marsze Strajku Kobiet. Głos zabrało też wiele osób publicznych.
W warszawskim marszu udział wzięła między innymi Magda Mołek. Wcześniej dziennikarka opublikowała pełen emocji wpis na Instagramie. Hanna Lis także podzieliła się swoim przemyśleniami. Jak wyznała, obie jej ciąże były zagrożone. Zaufała jednak lekarzom, choć nie ukrywa, że dziś miałaby z tym problem.
Jest tylko jedna klauzula sumienia. Jest nią Przysięga Hipokratesa - apelowała.
Hanna List odpowiada na krytykę
I choć wielu internautów poparło Lis w komentarzach, nie wszyscy podzielają jej zaangażowanie w sprawy kobiet. Jedna z internautek wprost napisała, co myśli o internetowym aktywizmie dziennikarki.
Wolę, kiedy podaje Pani przepis na kluski, niż sili się na ocenę środowiska lekarskiego. Lekarz to zawód. [...] Wykorzystywanie tragedii do nagonki na środowisko zawodowe jest płytkie. A powołanie to można dostać do armii - napisała.
Lis nie zostawiła przytyku bez komentarza. Najbardziej zabolało ją to, że kąśliwe słowa padły z ust drugiej kobiety. Jak napisała przekornie w relacji na Instagramie, "uwielbia taki kobiecy seksizm". Następnie bezpośrednio odpowiedziała internautce.
Ileż pogardy udało się Pani zmieścić w krótkim zdaniu, szacun! Po pierwsze - nie oceniam środowiska lekarskiego, a (na podstawie tego, co mówią rodzina i prawnicy zmarłej Doroty) sytuację w szpitalu w Nowym Targu. Po drugie - przez kilkanaście lat w szpitalach towarzyszyłam moim rodzicom w ciężkich chorobach (rak, udary) i poznałam bardzo wielu lekarzy - czytamy.
Na koniec podkreśliła, że jej intencją nie była nagonka na lekarzy.
Dobrze napisała?