Hanna Turnau stanowi doskonały przykład tego, w jaki sposób jedna ukradkowa sesja zdjęciowa może wpłynąć na rozpoznawalność, a tym samym wylansowanie kolejnej bohaterki mediów. Warszawscy paparazzi stanęli na wysokości zadania, dokumentując "amory" aktorki i jej kolegi z planu, Jacka Kopczyńskiego. Atmosfera wokół ich znajomości zrobiła się jeszcze gorętsza, kiedy okazało się, że kobieta pozostaje w związku małżeńskim z młodszym bratem Grzegorza Turnaua.
Zainteresowanie wokół odtwórczyni roli Sylwii w serialu "M jak miłość" wyraźnie wzrosło, toteż nic dziwnego, że jej odważne fotki znad Bałtyku, które wstawiła w czwartek do sieci, niemal natychmiast wygenerowały lawinę komentarzy. Łatwo przyszło, łatwo poszło. Chwilę po opublikowaniu zdjęć topless błyskawicznie usunęła je z Instagrama. Teraz poczuła się w obowiązku wytłumaczyć swoim obserwatorom, czym było podyktowane jej zaskakujące zachowanie.
Hanna Turnau ponownie dodała odważne fotki
Znana plażowiczka przywróciła zdjęcia do sieci, tym razem publikując je w formie relacji wzbogaconej opisami. Na początku zamieściła zdjęcie półnagiego mężczyzny z nadwagą, dodając w komentarzu, że taki wygląd jest "powszechnie akceptowany społecznie". W nawiązaniu do tego następnie dodała swoje rozbierane selfie znad morza, które opatrzyła nieprzychylnymi opiniami.
Nieakceptowane społecznie, obsceniczne, obrzydliwe, niedopuszczalne, obrazoburcze, wyzywające, obraźliwe, zboczone, prowokujące - wyliczała Hanna Turnau.
Choć 33-latka nie przyznała tego wprost, w ten sposób prawdopodobnie odniosła się do negatywnych komentarzy, które otrzymała chwilę po umieszczeniu wakacyjnych zdjęć w internecie. Jak podkreśliła, usuwając je zadbała o swój "święty wakacyjny spokój". Przyznała jednocześnie, że trafiły do niej również pozytywne wpisy, które w odróżnieniu od tych krytycznych, nie zostały wyeksponowane publicznie.