Książę Harry i Meghan Markle kilkukrotnie udowodnili już, że nie należą do najbardziej dyskretnych członków rodziny królewskiej. Para najpierw udzieliła głośnego wywiadu Oprah, w którym to oberwało się niemal wszystkim bliskim Harry'ego, a później pojawili się jeszcze w kilku programach, by w końcu wypuścić miniserial dokumentalny o sobie. Okazuje się, że to jeszcze nie koniec zwierzeń, bo wkrótce do sklepów trafi najnowsze dzieło royalsa, czyli biografia o dość szumnym tytule "Spare". Dzieło to z pewnością wiele namiesza, bo od dawna mówi się o tym, że członkowie rodziny królewskiej boją się, co takiego Sussex mógł chlapnąć tym razem. Mimo że książka oficjalnie ma pojawić się na rynku 10 stycznia, to Mirror poinformował właśnie, że Hiszpania nieco pospieszyła się ze sprzedażą i już można było ją tam nabyć.
Z ujawnionych do tej pory fragmentów publikacji mogliśmy się dowiedzieć między innymi, że zdaniem małżonka Meghan Markle, słynny kostium nazisty, w którym to Harry wystąpił na balu przebierańców w 2005 roku, był pomysłem Williama i Kate, którzy mieli go zachęcić do przebrania się za członka Hitlerjugend. Teraz brytyjski Mirror, powołując się na The Daily Telegraph, ujawnia kolejne zwierzenia arystokraty. Okazuje się, że w najnowszej książce Harry postanowił otworzyć się na temat swoich misji w Afganistanie. Książę między innymi w 2012 roku uczestniczył w misji na Bliskim Wschodzie jako pilot śmigłowca szturmowego Apache.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
We wspomnianym fragmencie Harry miał opisać, jak "eliminował tych złych" w Afganistanie, zanim ci "wyeliminowali tych dobrych". Książę opowiadał również, że od pierwszego dnia misji postanowił, że nie będzie chodził spać, z jakimikolwiek wątpliwościami, czy postąpił słusznie, strzelając do Talibów.
Chciałem wrócić do Wielkiej Brytanii ze wszystkimi kończynami, ale przede wszystkim chciałem wrócić do domu z nienaruszonym sumieniem - przytacza serwis fragment książki.
Harry wyjawił również, że podczas swojej drugiej misji w Afganistanie zabił 25 osób, a liczba ta była mu dobrze znana, bo w dobie "Apache i laptopów" wszystko było dokładnie rejestrowane. Książę w swojej książce tłumaczył, że niemożliwe jest zabicie ludzi, jeśli postrzega się ich jako "ludzi". Royals nie ukrywał, że widział ich jako "figury zdjęte z planszy" albo "wyeliminowanie tych złych".
Mój numer to 25. Nie jest to liczba, która napełnia mnie satysfakcją, ale też mnie nie zawstydza - można przeczytać we fragmencie.
Jak myślicie, co jeszcze ujawni książę Harry w swojej książce?