O tym, że Harvey Weinstein, do niedawna jeden z najpotężniejszych ludzi w Hollywood, został uznany za winnego napaści seksualnej i gwałtu trzeciego stopnia, informowaliśmy już w zeszłym miesiącu. Na ostateczny wyrok nowojorskich sędziów musieliśmy czekać jednak aż do ostatniej środy. Przypomnijmy tylko, że miliarderowi groziło od 5 do 25 lat więzienia.
Zachodnie media poinformowały ostatecznie w środowe popołudnie, że gwałciciel spędzi w celi 23 lata, co biorąc pod uwagę, że dobija 70-tki, nie wróży mu najlepiej na przyszłość.
Kontynuując próby udobruchania wysokiego sądu swoim rzekomo pogarszającym się stanem zdrowia, Weinstein pojawił się w sądzie na wózku. Wymiar sprawiedliwości pozostał jednak niewzruszony.
Jak informuje BBC, adwokaci Weinsteina próbowali utargować jak najlepszy wyrok dla swojego klienta, podkreślając, że nawet 5 lat w więzieniu może być dla niego wyrokiem śmierci. Prokuratorzy natomiast nalegali na przyznanie winnemu maksymalnej kary ze względu na jego wieloletnie znęcanie się nad kobietami i brak skruchy.
Ostatecznie Weinstein dostał wyrok 20 lat pozbawienia wolności za napaść seksualną i wymuszenie przemocą seksu oralnego z asystentką Mimi Haleyi w 2006 roku. Na kolejne 3 lata pozbawienia wolności filmowy producent został skazany za gwałt trzeciego stopnia na Jessice Mann w 2013 roku.
Podczas odczytywania wyroku na sali rozpraw obecne były obie ofiary Weinsteina, którym towarzyszyły 4 pozostałe kobiety zeznające przeciwko niemu w tym procesie. Według naocznych świadków panie miały popłakać się i przytulić w grupie po odczytaniu wyroku.
Warto również zaznaczyć, że nad Weinsteinem nadal wisi kilka niezakończonych procesów. Jest więc wielce prawdopodobne, że po tym bezprecedensowym wyroku kolejni sędziowie odważą się ukarać go jeszcze surowiej.