22-letnia Helena Englert miała wymarzony start: od dzieciństwa rodzice zabierali ją na premiery i ścianki, wspierali w realizacji pasji i opowiadali w wywiadach o jej talencie. Nic więc dziwnego, że córce Jana Englerta i Beaty Ścibakówny zamarzyły się studia aktorskie w Stanach Zjednoczonych. Pojawił się tylko jeden problem: pieniądze, bo rok na New York University Tisch School of the Arts kosztował wtedy... 300 tysięcy złotych. Englert i Ścibakówna musieli nawet zagrać w "Dziewczynach z Dubaju", żeby wystarczyło na spełnienie marzenia Helenki.
Englertówna postudiowała w USA z półtora roku i wróciła do Warszawy. Źle nie wylądowała, bo dostała od rodziców mieszkanie: Englert i Ścibakówna kupili córce mieszkanie! Na pocieszenie, bo już wróciła ze studiów w USA...
Ambicja 22-latki wciąż jest jednak wielka: Helena Englert złożyła dyplom do Akademii Teatralnej i powoli wydrapała sobie kilka rólek: zagrała w "Znakach", "Diagnozie", a nawet thrillerze erotycznym "Pokusa" na podstawie "książki" Edyty Folwarskiej, "gwiazdy" stacji z disco polo. Teraz w rozmowie z "Faktem" córka Englerta i Ścibakówny przyznaje, że chyba przeszacowała swoje aktorskie umiejętności.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie chciałam studiować w Polsce, bo zawsze chodziłam do międzynarodowych szkół, więc to było naturalne przedłużenie mojej edukacji. Chciałam spróbować - opowiada skromnie Helenka. Wiedziałam, że mam warsztat językowy i wierzyłam, że mam też warsztat aktorski wystarczający, by spróbować. Chyba też chodziło o to, żeby spróbować zdawać. Ale teraz trochę żałuję, że zrzuciłam kiedyś polską Akademię Teatralną na drugi tor, bo jestem z niej zadowolona - kaja się.
Okazało się więc, że polska uczelnia (darmowa) nie jest taka zła... Helenka mówi też, że gdyby nie pandemia, pewnie jej życie w USA potoczyłoby się inaczej. A tak to po prostu siedziała w swoim pokoju (zapewne wynajmowanym za kolejne tysiące złotych) i "uczyła się aktorstwa".
Z perspektywy czasu jestem zadowolona, że uczę się w Polsce. W Ameryce się nie odnalazłam - mówi Helenka. Może to kwestia czasu, bo jednak wyjechałam, a potem wszystkich dopadła pandemia. Może gdybym mogła tam dokończyć rok akademicki, a nie studiować online ze swojego pokoju, miałabym inne refleksje. Jestem jednak zadowolona z tego, gdzie życie mnie poniosło. Gdyby ktoś powiedział mi cztery lata temu, że będę szczęśliwa, to bym się zaśmiała na głos. A teraz czuję ogromną wdzięczność za to, że mogę tu być i pracować, bo wcale to nie jest takie oczywiste.
Myślicie, że rodzice (ubożsi o kilkaset tysięcy) są tak samo wdzięczni?