Gypsy przyszła na świat w 1991 roku. Dziewczynka już od urodzenia cierpiała na mnóstwo chorób. Wśród nich można wymienić tak poważne schorzenia jak białaczka, anemia, astma, zanik mięśni czy częściowy paraliż. Dziewczynka miała też problemy z oddychaniem i odżywianiem się. Chorowała również na padaczkę oraz upośledzenie umysłowe.
Nic więc dziwnego, że dziewczynka była częstym gościem lekarzy różnych specjalizacji. Ze względu na liczne choroby przeszła też w swoim krótkim życiu wiele operacji. Na szczęście losem córki Dee Dee Blanchard zainteresowało się wiele organizacji charytatywnych. Otrzymywane od nich regularne wsparcie było nieocenione dla samotnej matki. Niestety w 2005 roku po raz kolejny los okazał się dla niej okrutny. Huragan Katrina doprowadził wówczas dom Dee Dee i Gypsy do ruiny.
Sprawa dziewczynki cierpiącej na tak wiele chorób i doświadczonej dodatkowo przez kataklizm szybko zainteresowała media. Dzięki pomocy fundacji Gypsy oraz jej matka zamieszkały w nowym domu. Zdawało się, że szczęście zaczęło się do nich wreszcie uśmiechać. Wszystko zmieniło się jednak w czerwcu 2015 roku.
Tragiczna śmierć Dee Dee Blanchard
W domu Dee Dee odkryto wówczas jej zwłoki. Osobliwe było to, że na miejscu zbrodni nie odnaleziono poważnie chorej Gypsy. Z początku śledczy, rodzina oraz znajomi podejrzewali, że mogła ona zostać porwana. Nie można było też wykluczyć tego, że młoda kobieta nie żyje, a jej zwłoki zostały gdzieś ukryte. Funkcjonariusze szybko zaczęli jednak sprawdzać inny, zaskakujący trop.
Okazało się, że na profilu na Facebooku, na którym matka i córka publikowały wspólne zdjęcia, tuż po śmierci Dee Dee pojawiła się niepokojąca informacja: "Ta s*ka nie żyje!". Wiele osób śledzących profil z początku zbagatelizowało ten komunikat. Część pomyślała, że był to jakiś żart albo komentarz dotyczący bohaterki filmu czy książki. Inni zaczęli się zastanawiać, czy ktoś nie włamał się na konto Blanchard. Nikt z internautów nie wiedział wtedy, że kobieta rzeczywiście zmarła i to w makabrycznych okolicznościach.
Wszyscy poznają historię wielkiego oszustwa
Wkrótce prawda o życiu Gypsy i jej matki wyszła na jaw. Okazało się, że młoda kobieta nie była tak chora, jak przedstawiała to Dee Dee. W zasadzie nie dolegała jej żadna poważna choroba. Mogła bowiem normalnie się poruszać, oddychać czy jeść. Nie była też upośledzona umysłowo. Wyglądało na to, że matka przez lata okłamywała lekarzy i organizacje charytatywne na temat stanu córki. Była przy tym tak niezwykle skuteczna, że wydaje się to nieprawdopodobne.
Co prawda kilku lekarzy zaczęło w pewnym momencie podejrzewać, że coś jest nie tak. Dee Dee przestawała wówczas chodzić do nich na wizyty. Z czasem kolejni sąsiedzi rodziny Blanchard też poważnie zastanawiali się, czy Gypsy nie symuluje dolegliwości. Wtedy matka przeprowadzała się w inne miejsce, gdzie od nowa kreowała alternatywną rzeczywistość.
Okazało się też, że Dee Dee najpewniej regularnie truła swoją macochę. Blanchard mieszkała z nią oraz swoim ojcem przez pewien czas po urodzeniu córki. Kobiety jednak nie pałały do siebie sympatią. Dodatkowo macocha przeczuwała, że pasierbicę łączy dziwna relacja z jej dzieckiem. Blanchard obawiała się, że jej kłamstwa wyjdą na światło dzienne. Postanowiła więc pozbyć się zagrażającej jej kobiety. Macocha była już bliska śmierci z powodu zatrutego jedzenia, które serwowała jej Dee Dee. Stan zdrowia kobiety uległ jednak diametralnej poprawie po wyprowadzce Blanchard.
Jak wyjaśnić zachowanie Dee Dee? Kobieta chorowała najpewniej na zastępczy zespół Münchhausena. Jest to schorzenie psychiczne polegające na tym, że opiekun (najczęściej rodzic) danej osoby (zazwyczaj dziecka) wywołuje u niej różne dolegliwości zdrowotne. Z tego powodu podejmowane jest leczenie, a czasem nawet poważne operacje. Nie wynikają one jednak ze stanu zdrowia, lecz działań chorego na zespół Münchhausena. Co ciekawe, zaburzenie to niemal zawsze dotyka kobiety.
Gypsy zaczyna buntować się przeciw matce
Kolejną szokującą wiadomością było to, że Blanchard okłamywała córkę co do jej wieku. Gypsy była 4 lata starsza niż twierdziła jej matka. Ta nie była jednak w stanie wygrać z hormonami nastolatki. Gypsy zaczęła się w końcu buntować. Chciała spotykać się z chłopakami, jednak matka była temu przeciwna. Mimo tego nastolatka poznała przez internet Nicholasa Godejohna.
Para potajemnie spotkała się nawet w kinie. Gypsy była wówczas na seansie z niczego nieświadomą matką. Internetowy znajomy siedział zaś zaraz obok. Dwójka spotkała się nawet tego dnia w toalecie, gdzie uprawiali seks. W głowie Gypsy zaczęła kiełkować niepokojąca myśl. Postanowiła pozbyć się swojej matki. W zadaniu tym miał jej pomóc ukochany chłopak.
Kulisy zbrodni i kara dla sprawców
Gdy Dee Dee poszła spać, dziewczyna Godejohna wpuściła go do domu. Wręczyła mu też rękawiczki, taśmę izolacyjną oraz nóż. Potem schowała się w łazience i zatkała sobie uszy, żeby nie słyszeć krzyków matki. Nicholas udał się natomiast do sypialni swojej ofiary. Zadał kobiecie kilka ciosów nożem. Po dokonaniu zbrodni para uprawiała seks, a potem uciekła z 4 tysiącami dolarów.
Gypsy i jej chłopak dość szybko wpadli jednak w ręce policji. W wyniku podstępowania sądowego Godejohn usłyszał wyrok dożywocia. Córka zamordowanej została natomiast skazana na 10 lat pozbawienia wolności. Wyjdzie z więzienia pod koniec 2023 roku. Podczas pobytu w areszcie zaczęła pisać książkę. Znalazła też narzeczonego, jednak ostatecznie związek się zakończył.
Sprawa Dee Dee i Gypsy Blanchard w popkulturze
Ze względu na wyjątkowy charakter tej sprawy nic dziwnego, że chcieli ją przedstawić filmowcy. W 2017 roku ukazał się dokument produkcji HBO "Kochana mamusia nie żyje". Dwa lata później wypuszczono natomiast serial fabularny "The Act" opowiadający o losach matki i córki. Dee Dee zagrała Patricia Arquette.
Mimo upływu lat historia Dee Dee Blanchard i jej córki do dziś wzbudza wiele emocji. Jedni bronią Gypsy i uważają, że to ona jest taka naprawdę ofiarą. Nie brakuje głosów, że straciła nie tylko dzieciństwo, ale też dodatkowe lata w więzieniu. Inni z kolei uważają, że Gypsy świadomie uczestniczyła w oszustwie matki, a potem pozbyła się jej z zimną krwią. Pojawiają się opinie, że otrzymała też bardzo niski wyrok, nieadekwatny do popełnionego czynu. W tej sprawie każdy powinien jednak wyrobić sobie własne zdanie.