Wydaje się, że Filip VI i Letycja mają ostatnio dość trudny czas. Na początku listopada cały świat relacjonował, jak potraktowali ich powodzianie przy okazji wizyty w dotkniętej niszczycielskim żywiołem Walencji. Król wdał się wówczas w pyskówkę z jednym z mieszkańców, a w jego kierunku poleciały błoto i wyzwiska.
Filip VI i Letycja znów podpadli Hiszpanom. "Wstyd dla kraju"
Wygląda na to, że na kilka tygodni po tych wydarzeniach hiszpańska para królewska znów podpadła poddanym. W zeszłą sobotę w Paryżu miała miejsce ceremonia ponownego otwarcia katedry Notre Dame, na której pojawiło się wiele ważnych osobistości, w tym światowi przywódcy i oczywiście royalsi. Brakowało natomiast właśnie przedstawicieli Hiszpanii, co dla wielu było zaskoczeniem.
To wstyd dla naszego kraju, że żaden przedstawiciel Hiszpanii nie wziął udziału w ceremonii ponownego otwarcia katedry Notre Dame w Paryżu - stwierdził przewodniczący Partii Ludowej Alberto Núñez Feijóo, cytowany przez "La Vanguardia".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kolejnym zaskoczeniem jest powód, dla którego Filip VI i Letycja nie zjawili się na uroczystości. Okazuje się, że zaproszenie wysłano do ministra kultury Hiszpanii, jednak ten go nie przyjął z "powodów rodzinnych", którymi okazała się... wizyta na pokazie cyrkowym w Madrycie. W efekcie królewska para nie mogła się tam pojawić, bo to minister otrzymał zaproszenie i nie było możliwości "przepisania" go na royalsów. "La Vanguardia" donosi, że nawet nie postarano się o zastępstwo i w efekcie z ramienia Hiszpanii nie pojechał nikt.
Jednocześnie ta sama gazeta wskazuje, że formalnie royalsi nie mieli obowiązku ujawniać powodu ich nieobecności na wydarzeniu, gdyż musieliby to uczynić jedynie w przypadku odwołania wizyty, a ta nie była przecież nawet zaplanowana. W efekcie król i jego żona ponownie stali się obiektem krytycznych komentarzy.
Warto wspomnieć, że na ponownym otwarciu Notre Dame zjawili się m.in. książę William, książę Albert II z Monako czy królowa Matylda z Belgii. Absencja hiszpańskich royalsów była więc z całą pewnością odczuwalna.