W połowie lutego Honorata Skarbek podzieliła się ze światem historią o tym, że z jej bagażu nadanego na lotnisku w Warszawie nagle wyparowały okulary za 6 tysięcy złotych. Piosenkarka zapowiadała, że nie odpuści, a kosztowny gadżet miał być podarkiem, który planowała wręczyć po dotarciu na miejsce. Od tej pory na bieżąco relacjonuje, co dalej ze sprawą.
Afery lotniskowej ciąg dalszy. Honorata Skarbek zabrała głos
W zeszłym tygodniu Honorata przekazała, że otrzymała od przewoźnika odpowiedź na reklamację, jednak ta była daleka od jej oczekiwań. Jak mówiła, z lektury pisma tak naprawdę nic nie wynikało i "nikt niczego się nie dowiedział". To oczywiście nie koniec afery lotniskowej, a teraz Skarbek opublikowała na TikToku kilkuminutową odezwę.
Z racji tego, że temat wywołał wśród Was ogromne poruszenie, wracam do Was z odpowiedziami, które otrzymałam od Linii Lotniczych LOT oraz LS Airport Services S.A. - pisze pod nagraniem. Jeśli mieliście podobne sytuacje, dajcie znać, może Wasze historie i ich finał, pomogą innym pasażerom w podobnych sytuacjach.
Chciałam wam przytoczyć, co znalazło się w tych dwóch pismach - zaczęła, po czym odczytała pismo od Linii Lotniczych LOT. W dużym skrócie dowiadujemy się z niego, że sprawę przekazano do służb lotniskowych w Warszawie i zadbano o "działania prewencyjne", aby podobne sytuacje nie miały miejsca.
Dodatkowo uprzejmie informujemy, że LOT, podobnie jak większość linii lotniczych, w swoich przepisach zawartych w ogólnych warunkach przewozu pasażerów i bagażu, zalecają swoim pasażerom nieumieszczanie w bagażu rejestrowanym przedmiotów wartościowych, między innymi okularów - cytowała z wymowną miną.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na koniec zawarto standardową formułkę, że LOT "dziękuje za przekazane uwagi i ma nadzieję, że powyższe wyjaśnienia będą satysfakcjonujące". Tu chyba jednak są pewne wątpliwości...
Poziom satysfakcji, komentarz i wnioski zostawiam moim obserwującym w sekcji komentarzy - skwitowała Honorata, po czym przeszła do pisma od firmy zewnętrznej pracującej przy sortowni bagażu na lotnisku Chopina w Warszawie. Z niego wynika, że rozmowa z pracownikami ani zapisy z monitoringu "nie wykazały żadnych nieprawidłowości" i sprawę najlepiej przekazać policji, co Skarbek oczywiście uczyniła.
Podsumowując: moja sprawa cały czas nie jest wyjaśniona, po przeprowadzonych wnikliwych kontrolach, sugerując się treścią z pism, nie wykazano żadnych, najmniejszych nawet nieprawidłowości. Ale nie zmienia to jednak faktu, że z mojego bagażu nadawanego został skradziony wartościowy przedmiot, kiedy walizka nie była w jakikolwiek sposób w moim posiadaniu - relacjonuje.
To oczywiście nie koniec sprawy, jednak, jak sama twierdzi, nie chodzi tu już tylko o okulary.
Naprawdę, nie zależy mi na tym przedmiocie, ale wiecie co? Z każdym kolejnym bodźcem zewnętrznym w sprawie tej sytuacji, czyli otrzymywane pismo, dziesiątki wiadomości od moich obserwujących, że takie sytuacje nagminnie się powtarzają... I ja zastanawiam się - dlaczego dochodzi do takich sytuacji? Kto jest za to odpowiedzialny? Kto może udzielić nam należytej pomocy i czy my jesteśmy w stanie uzyskać, jako pasażerowie czy poszkodowani, jakąkolwiek pomoc lub zadośćuczynienie? Ej, zróbmy z tego hałas, tak nie może być - i tu nie chodzi o mnie, chodzi o wszystkich was, chodzi o moją mamę, mojego tatę, mojego brata, moją bratową, którym taka sytuacja może się przytrafić. Żeby ludzie nie myśleli, że ja się skupiam tylko na wartości danego przedmiotu, chodzi mi tylko i wyłącznie o to, żeby ubiegać się należytych nam praw i aby odpowiedzialne za to podmioty pokierowały nas, co mamy zrobić, żeby sfinalizować na naszą korzyść sytuacje takie jak ta.
