Nie da się ukryć, że Eliza i Jay byli w "Hotelu Paradise" niemal pewni swojego zwycięstwa. Wszystko zmieniło się jednak, gdy niespodziewanie zostali wyeliminowani z show tuż przed wielkim finałem. Ich odejście, a w zasadzie późniejsze zachowanie, wywołało masę kontrowersji i wzbudziło wśród widzów oburzenie i zażenowanie.
Ostatecznie 5. edycję "Hotelu Paradise" wygrali Wiktoria i Sevag. Jak to już co edycję bywa, tuż po finale fani programu zaczęli wypytywać uczestników o to, która z par przetrwała po powrocie do Polski. Jak się okazuje, Eliza i Jay są wśród tych szczęśliwców. Co więcej, w rozmowie z Party.pl wyznali, że gdy tylko wrócili z Panamy, to zamieszkali razem u rodziców Elizy.
Jay przyleciał do mnie jakieś dwa tygodnie po zakończeniu programu, więc tak naprawdę trzy miesiące razem mieszkamy - mówi Eliza.
W rozmowie z serwisem Cozatydzień Jay wyznał natomiast, że wspólne mieszkanie dość szybko stało się problematyczne:
Mieszkamy to za dużo powiedziane, to trochę takie więzienie, bo nie mogę za bardzo stamtąd wyjść. Już na samym początku miałem taką sytuację, że wcześnie rano poszedłem na zewnątrz na fajkę. Ktoś akurat przejechał i zapytał mnie po imieniu "Jay, nie możesz spać?". Było to dla mnie na początku bardzo trudne. Praktycznie cały czas byłem w domu, nie wychodziłem, bo wszyscy mnie rozpoznawali i dodawali sobie jeden do jednego. Wtedy wychodziło, że jestem z Elizą. Ale udało się.
Eliza mówiła także o tym, jak trudno było im się cały czas ukrywać. Szybko okazało się bowiem, że zakochani muszą odpuścić sobie wspólne wypady na miasto i przez kilka dobrych miesięcy żyli niemal zamknięci w czterech ścianach...
Na początku to było fajne, że musimy się ukrywać, czuliśmy się jak w jakimś filmie. Po czasie stało się to zdecydowanie uciążliwe. Nie mogliśmy razem wychodzić do sklepu, nigdzie, na miasto, do knajpy. To było ciągłe siedzenie w domu. Doszło do takiego momentu, że jak jechaliśmy autem, to Jay musiał siedzieć z tyłu, bo go rozpoznawali. Dzieci biegały za naszym autem, nie wjechaliśmy jeszcze dobrze na teren domu, a on już musiał uciekać, żeby nikt go nie zauważył. To było męczące - przyznaje dziewczyna.
Kibicujecie im?