Iga Krefft to jedna z bardziej charakterystycznych aktorek i wokalistek młodego pokolenia. Szerszej publiczności dała się poznać już kilkanaście lat temu, gdy jako dziecko rozpoczęła pracę na planie serialu "M jak miłość". Odgrywana przez nią wciąż rola Uli Mostowiak na stałe utkwiła w pamięci widzów. 27-latka przyznała po latach, że podjęcie się aktorstwa w tak młodym wieku było ogromnym wyzwaniem.
Krefft zaskarbiła sobie sympatię odbiorców unikatowym stylem i szczerymi wyznaniami. Fani aktorki doceniają ją za odważne wypowiedzi i dzielenie się własnymi poglądami. Na początku roku w rozmowie z Pudelkiem Iga zdradziła nieco na temat początków kariery, lecz stwierdziła, że "nie wie, czy jest gotowa na to, żeby o tym mówić". Po upływie kilku miesięcy aktorka zdecydowała się na szczere wyznanie, które dla wielu może okazać się szokujące.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Uważam, że środowisko filmowe nie jest przystosowane, przynajmniej nie było przystosowane te 15 lat temu, kiedy ja zaczynałam, do pracy z dziećmi. Nie wiem, jak to wygląda teraz, bo też nie mam za dużo do czynienia z produkcjami, do których zatrudnia się dzieci - wyznała dla Pudelka kilka miesięcy temu.
Przy okazji ostatniego wywiadu dla tygodnika "Wprost" Iga w bardziej dosadny sposób opisała sytuacje, z którymi musiała mierzyć się na planie jako nastolatka. Krefft szczególnie traumatycznie wspomina pracę przy produkcji, do której zatrudniane były głównie dzieci.
Bałam się telefonu, dojeżdżania psychicznego. Szczególnie w jednej produkcji, gdzie zatrudniane były głównie dzieci. To, co tam się działo, wyzysk i brak wyrozumiałości, to był hardcore, to był mobbing i psychiczne ubezwłasnowolnienie. Ja jako nastolatka, jako dziecko nie miałam przestrzeni na to, żeby powiedzieć: Nie, tego nie chcę zrobić. Na to nie mam ochoty - zdradziła Iga.
27-letnia aktorka z perspektywy czasu uważa, że dzieci nie powinny pracować przy filmach i serialach.
Miejsce dziecka jest na placu zabaw, z rówieśnikami. Moje upłynęło na planach filmowych wśród 30-40 latków. Dziś wiem, że praca na planie to nie było miejsce przystosowane dla dzieci. Chciałam grać, nikt mnie nie zmuszał, to był mój wybór. Akceptowałam i przyjmowałam wszystko, nie zadawałam pytań, czy tak powinno być, czy tak musi być. Nikt też nie pytał mnie o zdanie - podsumowała gorzko Krefft.