Robert Motyka z kabaretu Paranienormalni był ostatnio gościem w "Dzień dobry TVN", gdzie zwierzył się Dorocie Wellman z kulisów rozpadu jego przyjaźni z kolegą z formacji, Igorem Kwiatkowskim. Rozejście dróg zawodowych i prywatnych komików nastąpiło w 2017 roku, kiedy to odtwórca roli "Mariolki" postawił na karierę solową i praktycznie z dnia na dzień opuścił szeregi bijącej rekordy popularności grupy. Rozłąkę z długoletnim przyjacielem aktor przypłacił depresją, którą tylko pogłębiły kolejne przeciwności losu.
Igor Kwiatkowski odpowiada byłemu koledze z kabaretu Paranienormalni. Ujawnia powody z odejścia z grupy
Kwiatkowski postanowił odpowiedzieć na zarzuty ekskolegi, poświęcając mu obszerny post na swoim profilu instagramowym. 45-latek wyraził żal z powodu bolesnych przeżyć związanych z jego rodziną, po czym gładko przeszedł do przedstawienia fanom swojej wersji wydarzeń.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Muszę się odnieść do wywiadu, którego udzielił Robert Motyka Pani Dorocie Wellman - zaczął. Szczerze mu współczuję, że spotkały jego i jego rodzinę takie traumatyczne doświadczenia. To bardzo przykre. No ale pierwsze pięć minut było o mnie. Zatem...
Igor ujawnił, że od samego początku kierowała nim ambicja oraz przemożna chęć dokonania czegoś wielkiego. Jego planem było podążanie śladami swoich komicznych autorytetów, niestety na pewnym etapie dzielonej z kolegami z Paranienormalnych kariery aktor zaczął popadać w marazm, co - jak sam przyznał - było wywołane kryzysem wieku średniego.
Jestem komikiem od dziecka - zapewnił. Jeden w klasie szybko biegał, drugi najdalej pluł, a ja chciałem być najśmieszniejszy. Założyłem grupę, z którą spełniałem swoje kabaretowe marzenia. Chciałem robić coś między Hrabi a Ani Mru Mru. Ocenę, jak wyszło, pozostawiam Wam. Byłem spełnionym kabareciarzem. Przyszedł kryzys wieku średniego. Czułem, że muszę coś zmienić w życiu. Muszę zrzucić "skórę" chłopaczka i stać się mężczyzną.
O co poszło między nim a Motyką? Komik przedstawia swoją wersję
Nie chodziło jednak tylko o wolę samorozwoju. Kwiatkowski potwierdził przypuszczenia Motyki, że za jego odejściem z grupy stała potrzeba większych zarobków. Dał też do zrozumienia, że relacja z kolegami z grupy stała się "toksyczna", dlatego postanowił ją ukrócić.
Udało się. Nabrałem odwagi, żeby zrobić porządek w życiu - przyznał. Przeprosić się z kim trzeba, a z kim było toksycznie, to zerwać kontakt... Nabrałem też odwagi, żeby spróbować swoich sił solo. Okazało się, że to dla mnie najlepsze wyjście. Poczułem jakbym dostał nowe życie. Nie "standuper" i nie "kabareciarz". Po prostu komik. Gdzieś pomiędzy. Powiedziałem o mojej decyzji kolegom. Nikogo nie zostawiłem "na lodzie". Był czas, żeby się ogarnąć finansowo i zdecydować, co dalej. Przed nami był jeszcze blisko rok wspólnego grania. Ja zdecydowałem się pójść solo, a koledzy chcieli dalej jechać na kabaretowym wózku. Dlatego zrzekłem się praw do nazwy. Cały nasz dorobek zostawiłem im.
Kwiatkowski dał do zrozumienia, że jest zażenowany "gadatliwością" współzałożyciela kabaretu Paranienormalni, który postanowił nie trzymać języka za zębami i ujawnić publicznie kulisy rozpadu ich przyjaźni.
Nie mogę i nie chcę powiedzieć więcej - zapewnił. Robert zna wszystkie powody, tylko nie chce ich przyjąć. Domyślam się, że jak Krzysztof Cugowski odchodził z Budki Suflera, to mogły iść iskry. Ale ilekroć oglądałem jakiś wywiad, w którym dziennikarz szukał sensacji, to czułem się zażenowany, że staje po jakiejś wścibskiej stronie. Szanowałem i dalej szanuję ich wspólny dorobek, ale "kto komu w garderobie kanapkę zjadł"... Co mnie to?!
Na koniec Igor pokusił się na życzenia dla Roberta, nie przepuszczając przy tym okazji, żeby wbić byłemu przyjacielowi małą szpilę.
Kochani, mam 45 lat. Wspaniałą żonę i dwójkę nastoletnich, cudownych dzieci. Jestem komikiem. Jeśli chcecie się dowiedzieć, co u mnie, to zapraszam na SOLO. Życzę Robertowi spełnienia wszystkich zawodowych marzeń, bo wtedy jest szansa, że da mi spokój i się odczepi - zakończył.
Dojrzałe rozliczenie się z przeszłością?