Igrzyska Olimpijskie w Paryżu trwają w najlepsze, a kolejne kraje wzbogacają się o medale. Wydawałoby się, że w tym ważnym dla nich czasie sportowcy mają zapewnione godne warunki, a organizacja jest na najwyższym poziomie. Przeczą temu jednak relacje samych uczestników, którzy obnażają absurdy, z którymi przyszło im się mierzyć.
Sportowcy pokazują, jakie warunki panują na igrzyskach. Są zdjęcia
Okazuje się, że dużym problemem są na przykład dojazdy, przez które sportowcy są narażeni na spóźnienia. O tym, jak to wygląda, pisze na Instagramie na przykład polska pływaczka Dominika Sztandera. Tegoroczna debiutantka pokazała zdjęcie z autobusu, którym przeżyła, jak to sama nazwała, "wycieczkę krajoznawczą".
Nie ma to jak poranna przejażdżka na starty. Wyjechać o 8:40 tylko po to, żeby dowiedzieć się, że kierowca totalnie nie zna drogi i nie wie, gdzie jechać - relacjonowała. Trasa, która max pół godziny trwa bez korków, tak teraz już 40 minut i dalej nie wiadomo, czy dojedziemy. Wycieczka krajoznawcza.
Nie ona jedyna miała taką przygodę. Przegląd Sportowy Onet wskazuje, że florecistka Hanna Łyczbińska spóźniła się w niedzielę na start aż pół godziny. Miało to wpływ na rozgrzewkę, a trener, jak zacytowano jej słowa, "zaplanował 30 minut lekcji indywidualnej, a mieli 15". Dużym minusem są też warunki, w jakich sportowcy muszą dojeżdżać na miejsce. O tym wspomina z kolei siatkarz plażowy Bartosz Łosiak.
Zdarzają się nawet godzinne opóźnienia, na boisko jedzie się bardzo długo. A jeszcze kiedy trafi się miejski autobus, to jest najgorzej, bo nie ma klimatyzacji, a wszystkie okna są zamknięte ze względów bezpieczeństwa. W środku jest 40 stopni, a miejsc siedzących nie jest za dużo - wspomina i dodaje: Jesteśmy po rozmowie z ludźmi z PKOl i może uda się załatwić osobny transport. Oby tak było, bo najgorszy jest ten brak klimatyzacji i 40 stopni. Jak człowiek przejedzie się godzinę, to czuje się zmęczony samą podróżą. A co dopiero zagrać mecz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sportowcy zawiedzeni organizacją igrzysk olimpijskich. "Dramat"
Zresztą nie tylko Polacy obnażają słabą organizację igrzysk. Shayna Jack z Australii pokazała na przykład, jak przyszło jej podróżować - bez klimatyzacji, a nawet miejsc siedzących, bo wiele osób musiało jechać... na podłodze autokaru. Na jeszcze inny problem wskazywał natomiast Krzesimir Sieczych, lekarz związany z kadrą pływaków. Ten na stołówce dostał jedynie... miskę ryżu.
Kuchnia francuska mnie zaskakuje. Np. dziś po pół godziny stania w kolejce dostałem miskę ryżu, bo reszta się skończyła - napisał i oczywiście pokazał zdjęcie.
Pływaczka Katarzyna Wasick wspominała w rozmowie z portalem WP Sportowe Fakty, że łóżka do spania też wcale do najwygodniejszych nie należą.
Przyznam, że nie jestem zwolennikiem kartonowych łóżek w wiosce olimpijskiej. Zdecydowanie lepiej śpi mi się w normalnym łóżku. Słyszę, że niektórzy mówią, że łóżka są miękkie, ale naprawdę nie ma sensu oszukiwać ludzi - podsumowuje. Łóżka nie są miękkie i nie śpi się na nich wygodnie. Rozumiem, że jest to robione dla środowiska, więc jedyne co nam pozostaje, to po prostu przyzwyczaić się do tego, co tutaj zastaliśmy.
W rozmowie z Eurosportem na warunki w wiosce olimpijskiej skarżył się jeszcze pływak Ksawery Masiuk.
Warunki w wiosce też są jak dla mnie tragiczne. Ja mam prawie dwa metry, śpię na tym kartonowym łóżku, które jest totalnie niewygodne, jest dla mnie za krótkie. Na pewno byłem bardziej przygotowany na to, że igrzyska, jako że to jest największa impreza sportowa na świecie, to jest najlepiej zorganizowana. Aktualnie ze wszystkich zawodów, na jakich byłem, jest prawdopodobnie najgorzej zorganizowana. Autobusy jeżdżą, jak chcą, klima jest albo czasami ogrzewanie, raz jechaliśmy z ogrzewaniem, jak było 30 stopni na zewnątrz. Ci Francuzi nic nie ogarniają. Dramat, po prostu dramat.