Maja Staśko wywołała prawdziwą burzę, biorąc udział w czwartej edycji High League. Aktywistce zarzucono, że przeczy obranym ideom i sama uprzedmiotawia swoje ciało. Maja odpowiadała na krytykę, że to właśnie swoim udziałem w show chce zwrócić uwagę na problem przemocy wobec kobiet, a cześć z dochodów przeznaczy na wsparcie fundacji pomagającym poszkodowanym.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Maja w rozmowie z Pudelkiem zapewniła, że wystąpi przynajmniej w jeszcze jednej walce. Choć nie zdradziła, ile dokładnie zarobiła na pierwszym starciu, to oceniła, że po podliczeniu wszystkich darowizn nie zostanie jej za wiele. Na pewno nie tyle, by móc kupić sobie mieszkanie w Warszawie. Obecnie może pozwolić sobie jedynie na wynajem lokum z dodatkowym lokatorem.
Każdy chciałby mieć taką stabilizację, żeby mieć swoje mieszkanie. Ja też nie mam takiego przywileju, żeby mieć swoje mieszkanie w Warszawie. Oczywiście wynajmuję co miesiąc. Udało mi się całkiem OK cenę, bo 2700 złotych współdzielone, czyli po 1350 złotych lecimy - opowiedziała nam przed kamerą.
Choć Maja marzy o własnym lokum, to na razie skupia się na pomaganiu innym. Przyznała, że umowa z High League to dla niej duży przywilej.
Chciałabym mieć własne mieszkanie, ale wątpię, że będzie mnie stać. Jak teraz to sobie obliczyłam wszystko, to nie jest tak, że bardzo dużo zarobiłam. (...) Na mieszkanie mnie nie stać, na wynajem ledwo - powiedziała roześmiana.
Może po kolejnej walce się uda?