24 grudnia o poranku Pudelek jako pierwszy poinformował o aresztowaniu Ilony Felicjańskiej i jej męża, Paula Montany, do którego doszło w zeszłą środę w jednym z florydzkich hoteli. Zgodnie z opublikowanymi na rządowej stronie Stanów Zjednoczonych informacjami para dopuściła się "naruszenia nietykalności cielesnej". 9 stycznia Ilona i Paul usłyszą w tej sprawie wyrok, jednak do tej pory muszą przebywać w areszcie. Co istotne, mogliby wyjść na wolność, gdyby tylko zapłacili kaucję w wysokości łącznie trzech tysięcy dolarów. Niestety, jak udało nam się dowiedzieć, ostatnie oszczędności małżeństwo przeznaczyło na grudniowy urlop...
Jednak z przyjaciółek Ilony, Iwona Węgrowska, w rozmowie z Pudelkiem wyznała, że między małżonkami często dochodziło do bójek.
"Oni jak imprezują, to się kłócą i szarpią" - wyjawiła Węgrowska w rozmowie z Pudelkiem.
Teraz głos postanowił zabrać Krzysztof Gojdź, także przyjaciel Ilony i Paula, który widział się z nimi zaledwie kilka dni przed aresztowaniem. Co ciekawe, celebryta i lekarz medycyny estetycznej w rozmowie z Plejadą przyznał, że rzeczywiście tworzą oni dość burzliwy związek. Zauważa jednak, że znając tamtejszy wymiar sprawiedliwości, sprawa bójki mogła zostać wyolbrzymiona.
"Zaskoczyła mnie ta informacja. Trzymam za nich kciuki. (...) Ciekawe, co może oznaczać to "naruszenie nietykalności cielesnej": poszarpanie się, zdzielenie po twarzy czy co? W Stanach bardzo wszystko wyolbrzymiają... Znając tamtejszy wymiar sprawiedliwości i policję w Stanach, byłbym daleki od spekulacji. Tam za byle co można być aresztowanym - wystarczy, że krzywo się spojrzysz na policjanta, a jesteś skuwany w kajdanki i od razu trafiasz do aresztu, a potem odpowiadasz przed sądem. Tak jak powiedziałem, nie wiem, co dokładnie się stało" - mówi w rozmowie z Plejadą Gojdź.
Krzysztof Gojdź dodaje również, że być może Paul Montana tylko stanął w obronie Ilony, a finalnie trafił do aresztu... Wierzycie, że rzeczywiście tak mogło być?