Nie jest tajemnicą, że Zenek Martyniuk należy obecnie do grona najpopularniejszych przedstawicieli polskiej branży muzycznej. Żywa legenda disco polo oraz niekwestionowany król sylwestrowych koncertów na stałe zapisał się w rodzimej popkulturze. Fani twórczości Zenka nie muszą jednak ograniczać się do koncertów czy kolejnych telewizyjnych powtórek jego benefisu. Muzyk zdążył już doczekać się własnej gry komputerowej, a także filmowej biografii.
Chociaż kinowa wersja losów Zenka Martyniuka była szeroko promowana, a jej premiera odbyła się w niemalże stworzone do filmowych debiutów Walentynki, ostatecznie produkcji nie udało się zachwycić widzów i krytyków. Swoją teorię na temat niepowodzenia "Zenka" ma Ilona Łepkowska, z którą twórcy filmu konsultowali scenariusz. W rozmowie z Plejadą scenarzysta wyznała jednak, że Marta i Jan Hryniakowie niechętnie stosowali się do jej zaleceń.
Konsultowano ze mną ten scenariusz, ale nikt nie chciał mnie słuchać - zdradziła portalowi Łepkowska. Co zabawne, prezes Kurski myślał, że ja cały czas jestem w to zaangażowana. Napisał mi nawet, że był zdziwiony, że nie przychodziłam na przeglądy nagranych materiałów i projekcje wersji montażowych. Odpisałam mu, że nikt mnie o nich nie informował - przyznała scenarzystka.
Łepkowska nie tylko nie uczestniczyła w kolejnych etapach pracy nad produkcją, lecz również nie miała okazji zobaczyć filmu przed jego kinową premierą. Dopiero na dużym ekranie odkryła ogrom wprowadzonych przez scenarzystów zmian.
(...) No i niestety, nie zastosowano się do moich sugestii. Zmieniono to, na czym miała opierać się konstrukcja filmu. Nie można tak robić. To tak jakby wyburzyć ścianę nośną w domu. Wiadomo, że wszystko się zawali. No i się zawaliło. Nie mam do nikogo żalu, ale kolejny raz poczułam, że w jakiś sposób mnie użyto. Wiadomo, że Kurski ceni moje zdanie. W związku z tym jego przekonanie, że sprawuję pieczę nad tym filmem i jestem zaangażowana w jego powstawanie, zwiększało szansę na realizację tego projektu - stwierdziła skromnie Łepkowska.
Według scenarzystki produkcja była na tyle rozczarowująca, że chętnie wymazałaby swoje nazwisko z napisów końcowych.
Może gdybym zobaczyła film wcześniej, poprosiłabym, żeby mnie tam nie było - przyznała.
Okazuje się, że Łepkowska ma liczne uwagi odnośnie twórców filmu. Zarzuca im na przykład brak odpowiedniego zainteresowania twórczością Zenka.
Reżysera bardziej interesował socjologiczny obraz prowincji polskiej w latach 80. i 90. niż kariera Zenka. W tym filmie prawie nie ma przebojów Martyniuka. Gdy zapytałam kogoś z twórców dlaczego, to usłyszałam, że tego nie da się przecież słuchać. Przepraszam, ale nie można robić filmu o Zenku, brzydząc się disco polo. To głupota! Wszyscy fani twórczości Zenka są filmem rozczarowani. Z kolei miłośnicy kina obyczajowego, też nie wyjdą z seansu usatysfakcjonowani. No to dla kogo został zrobiony ten film? - zastanawiała się w wywiadzie.
Scenarzystka ma również sporo zastrzeżeń do odtwórcy roli króla disco polo, Krzysztofa Czeczota.
To bardzo dobry aktor, a został poprowadzony w taki sposób, że właściwie ośmiesza Zenka. Jaki był tego cel? Przecież można było postarzyć Kubę Zająca, który wypadł genialnie i on mógł grać przez cały film. Czemu tak się nie stało? Nie mam pojęcia. Wiem natomiast, że ten film pęka w kilku miejscach i jest filmem dla nikogo. "Zenek" nie dobił nawet do miliona widzów – mimo że miał premierę w Walentynki, a to są w kinach zawsze największe żniwa - przyznała Łepkowska.
Myślicie, że interwencja Ilony Łepkowskiej zdołałaby uratować filmową biografię Zenka Martyniuka?
Zobacz: Zenek Martyniuk zdradza tajemnicę swych modowych inspiracji: "Pożyczałem ciuchy od Cyganów"target="_blank">