Ilona Łepkowska nazywana "Midasem polskiego show biznesu" chętnie wypowiada się na temat tego, co piszczy w polskich mediach. Scenarzystka ochoczo komentuje potyczki celebrytów i bez ogródek poucza ich w wywiadach. Jakiś czas temu mówiła o Królikowskim, że "jest trochę pajacem", innym razem zaś ubolewała nad rozwodem "Cichopków" i przekonywała po rozstaniu Roznerskiego i Kalskiej, że "sceny całowania nie będą łatwe".
Nic więc dziwnego, że tym razem Łepkowska postanowiła poruszyć palący wśród gwiazd temat emerytury. Celebryci wielokrotnie utyskiwali bowiem na swoje świadczenia emerytalne. Nawet Elżbieta Zapendowska niedawno przyznała, że pomimo "wysokiej" emerytury wynoszącej 1300 zł i tak musi dorabiać. Zadowolona z wizji finansowej przyszłości wydaje się Ilona Łepkowska, która przyznała, że nie boi się o to, co nadejdzie "na starość".
Scenarzystka w rozmowie z Jastrząb Post przyznała, że jest spokojna o swoją emeryturę, mimo że otrzymuje około 1350-1400 zł. Nie ukrywa, że lwią część oszczędności stanowią dodatkowe aktywności.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Płaciłam za siebie składki emerytalne, co nie wszyscy robili i mam normalną ZUS-owską emeryturę. Nie jest to wysoka emerytura, w tej chwili to jest jakieś 1350 zł czy 1400 zł po podwyżce. Natomiast starałam się oszczędzać, nie żyć z dnia na dzień, nie wydawać wszystkiego, co zarabiałam, ponieważ wiem, że bywają i ciężkie czasy i człowiek nie ma pracy, nie ma propozycji zawodowych, tak jest we wszystkich wolnych zawodach. Jeśli ktoś, kto ma wolny zawód, żyje z dnia na dzień i wydaje wszystkie pieniądze na bieżąco, to jest bardzo nierozsądny. Ja jestem rozsądna. Starałam się zgromadzić jakieś oszczędności i mieć bezpieczną starość i emeryturę. Jest też tak, że my twórcy na całe szczęście dostajemy tantiemy w momencie, kiedy nasze filmy są pokazywane po raz kolejny w stacjach telewizyjnych, to dostajemy z tego powodu pieniądze - mówiła w rozmowie z portalem.
Łepkowska przyznała, że nie są to olbrzymie kokosy, ale zawsze to dodatkowe wpływy do emerytury. Scenarzystka szacowała, że za emisję takiego filmu w telewizji publicznej "w najlepszych latach" może otrzymać około 2 tysiące złotych.
Nawet, gdyby wszystkie moje filmy zostały powtórzone w danym roku, to to byłoby np. kilkadziesiąt tysięcy w roku. Ale to jest zawsze taki zastrzyk gotówki, zastrzyk pieniędzy, który pomaga w momencie, kiedy człowiek nie pracuje zawodowo - tłumaczyła podczas rozmowy.
W rozmowie z portalem podkreśliła jednak, że wciąż jest aktywna zawodowo, więc na jej konto wpadają pieniądze.
Podziwiacie taką obrotność?