Ilona Montana od dawna uchodzi za symbol celebrytki, która mimo upływu lat nie potrafi uporać się z demonami przeszłości. Po tym, jak emerytowana modelka i jej ukochany spędzili Boże Narodzenie w areszcie, gdzie wylądowali za naruszenie nietykalności cielesnej, Ilona nieoczekiwanie scementowała związek z Paulem Montaną w Londynie. Małżeńska sielanka nie potrwała zbyt długo: zaledwie pół roku po ślubie celebrytka poinformowała media za pośrednictwem Facebooka, że jej małżeństwo z Paulem dobiegło końca.
Przez moment wydawało się, że 47-latka w końcu wyszła na prostą i zaakceptowała fakt, że jest singielką. Fani emerytowanej modelki cieszyli się, że w końcu przejrzała na oczy i zostawiła mężczyznę, który ich zdaniem notorycznie ją upokarzał i ciągnął na dno. Ostatecznie matka dwójki dzieci nie wytrzymała zbyt długo w samotności: kilka dni temu upadłą gwiazdkę przyłapano w jednym z lokali, gdzie raczyła się bąbelkami w towarzystwie okrytego złą sławą "biznesmena", nie szczędząc sobie przy tym czułości.
Choć może się wydawać, że Ilona zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji, w której się znalazła, celebrytka wciąż nie potrafi wyjść z błędnego koła. W środę na profilu instagramowym małżonki Paula pojawił się kolejny grafomański wywód, który można odczytać jako wołanie o pomoc.
Alkohol odbiera mi duszę... - zaczęła samozwańcza pisarka. I już wiem, że tylko wtedy naprawdę żyję, gdy nie piję. Wtedy życie szanuję.
Tyle już wiem, a tak mało jeszcze. Tyle rozumiem, lecz nadal pytam, odpowiedzi w oceanie życia szukam. Bo czuję, że mało jeszcze rozumieć mogę.
Każdego kolejnego dnia drzwi do mojej świadomości otwieram. I znów pytam. Odpowiedzi szukam.
Lecz nikogo nie oceniam, nikogo za jego potknięcia czy nieumiejętności nie krytykuję. Każdemu swoją drogą iść pozwalam. Nie pouczam, nie doradzam. Tylko na zadane pytania odpowiadam. Bo wiem, że tylko na błędach i wnioskach gniazdo życia zbudować mogę.
Ja tylko własną historię opowiadam. Z odwagą. I zawsze kolejny raz wstaję gdy upadam, w swej wrażliwości mądrzejsza i silniejsza. Ku mojej duszy z miłością podążam. Z zaufaniem, wiarą i nadzieją.
Z wdzięcznością za każdy trzeźwy i świadomy dzień. Za życie.
Daj mi iść moją drogą, własną ścieżkę wydeptać, własne plony zbierać, a chwasty rozpoznać i odrzucać. Nie oceniaj. Daj mi błędy popełniać.
Pozwól cofnąć czasem lub przystanąć. Tylko tak więcej zrozumieć mogę. Więcej z innej perspektywy zobaczyć. Nie wymagaj, lecz wybaczaj, tak jak ja wybaczam. A gdy potrzebuję, rękę podaj. Ja ją podam zawsze, gdy poprosisz. Gdy zechcesz.
Bo ja jestem. Taka jak ty w swej pokorze. Nie odrębna od ciebie, lecz inna. IM - zakończyła.
Myślicie, że tym razem dłużej wytrzyma w trzeźwości?